Pasaż z Czarnym Półksiężycem

 

Zaskrzeczał faks i zaczał wypluwać Czarny Półksiężyc. Widać przyszedł na mnie czas - pomyślałem. Faks wyskrzypiał: Wydawnictwo Czarne: Monika Sznajderman i Andrzej Stasiuk wołają do mnie z Gorlic: przy pomocy Towarzystwa Opieki nad Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu wydadzą Pierścień z papieru Zygmunta Haupta i czy ja się zgadzam, żeby któryś z moich Hauptowych tekstów przedrukować jako przedmowę lub posłowie. Czarny Półksiężyc to ich znak firmowy. Wydało mi się, że puścił do mnie oko, mrugnął, że jeszcze nie tak źle.

 

Natychmiast odpowiedziałem, że nie tylko się zgadzam, ale serce mi rośnie z dumy, że Pierścień z papieru wreszcie w Polsce się ukaże. A jak się ukaże, to ruszymy z Moniką i z Andrzejem w drogę, by głosić dobrą nowinę tym, ktorzy mają uszy ku słyszeniu. Wetknąłem mój "wyzyw" w maszynę i pchnąłem do Gorlic. Kiedy maszyna papier ssała, klitkę mą wypełnił szum jodeł w Gorganach i rżenie koni.

 

Potem Andrzej Stasiuk przysłał mi list, którego fragmenty cytuję w nadziei, że Autor się nie obrazi, bo o zgodę na cytowanie nie pytałem. W dobrej sprawie jednak cytuję, w wielkiej radości: "Wie Pan, ja też miałem skrupuły z Hauptem, też uważałem, że szkoda go dla głupiej publiczności. To trochę jak z tajemnicą, którą się odkryło dla siebie i chce się nią cieszyć, jakąś tajemną mafię dokoła tego zawiązać albo masonerię".

I jeszcze Andrzej Stasiuk mi napisał, że los rzucił jego i Monikę na Hauptowski szlak, do Łosi, a Monika w kolejnym faksie przypomniała, co Haupt o Łosiach pisał: "A Łosie to wieś osobna, dziwoląg, enklawa, wyspa osobna, nie wiadomo skąd. Łosie to wieś niedaleka, wieś dziwnych ludzi zakochanych w koniach, hodujących konie, koniokradów, ludzi żyjących z koni [...]. Łosie zakochane w swoich koniach".

Zaprawdę powiadam wam: od faksów z Czarnym Półksiężycem w serce me wstąpiła wiosna, a słońce ogrzało ciemne dni styczniowe. Proza Zygmunta Haupta wydrukowana będzie przez małe podbeskidzkie wydawnictwo, bez snobistycznych namaszczeń, bez wstępnych uzgodnień po salonach, w których odór kapuśniaku tańcuje z chanelem pod powałą. Będzie godnie i radośnie. Oto nadchodzi cicha noc, której tajemnicza moc może coś w głowinach literackiej młodzi odmieni. Zresztą pies z nią tańcował - Haupt ważny.

 

Nasze tajne bractwo im. Zygmunta Haupta nieliczne, ale doborowe. Przed dwoma chyba laty pisał do mnie w Hauptowych sprawach Pan Aleksander Madyda z Torunia, który przygotował o twórczości artysty rozprawę habilitacyjną. Później pani Maria Jentys przypomniala mi swój artykuł o Haupcie, o którym zapomniałem. Wymieniam listy z panem Robertem Klimczakiem z Wrześni, który studiuje uważnie literaturę i kocha Haupta jak ja i Andrzej Stasiuk.

I cienie zmarłych niech pospieszą z pomocą: Konstanty Jeleński doskonale wiedział i chętnie powtarzał, że proza Haupta przeciera szlak zupełnie polszczyźnie nieznany, Józef Czapski artyzm Hauptowy podziwiał i pisał o nim z największą atencją. Roman Zimand przed piętnastu laty przypomniał Haupta w eseju zamieszczonym w książce Literatura źle obecna. Oni już nie żyją. Na własne siły liczyć trzeba.

 

No dobrze, a kim jest Zygmunt Haupt? Przypomnę: urodził się w roku 1907 w Ułaszkowicach nad Seretem. Maturę ukończył we Lwowie, studiował architekturę w Paryżu. Po powrocie do Polski zajmował się różnymi dorywczymi pracami, między innym malowaniem stacji Męki Pańskiej w kościele. Walczył w kampanii wrześniowej jako oficer artylerii, umknął bolszewickiej niewoli, przedostał do Francji, po jej klęsce na pokładzie "Batorego" trafił do Anglii, ożenił z Edith Norris z Nowego Orleanu, wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Pracował w "Głosie Ameryki", pisywał do "Kultury", do "Wiadomości", do amerykańskich czasopism. W maju 1975 dostał zawału serca i jednocześnie wylewu krwi do mózgu. Leży na cmentarzu w Nowym Orleanie. Archiwum Zygmunta Haupta trafiło do Stanford University w Kalifornii.

W roku 1962 Instytutu Literacki w Paryżu wydał tom opowiadań Pierścień z papieru. W roku 1989 rozproszone teksty ukazały się pod tytułem Szpica. Opowiadania. Warianty. Szkice. Tyle. Na razie. Z zaczytanego egzemplarza Pierścienia z papieru wypadł mi list od Arthura Haupta: projekt układu opowiadań wedle życzenia Ojca. Tom zaczynałby się Polowaniem z Maupassantem, kończył - Pierścieniem z papieru.

 

Haupt stworzył oryginalną odmianę polskiej prozy, odciętą gałąź polszczyzny ocalił od zapomnienia. Oryginalność, to - jak wiemy - wierność wobec źródeł. Sięgnął do rezerw przez innych przegapionych. Gędźbę szlacheckę wytrzepał z gadaniny, szczegół uświęcił naszeptem, zachwyt wydobył z chwili powszedniej, prozę podniósł do poziomu psalmu i zaświecił nad tym całą jaskrawość. Czarny Półksiężyc wieści polskiej prozie nowe: "mam w sobie wszystkie bóle i wszystkie szczęścia świata" - pisał Haupt.

 

Tak.

Sfinx