Koty, koraliki i fantastyka
Peter S. Beagle "Kryształy czasu"
Ludzie zawsze mieli ciekawe podejście do przeszłości. Gdy okazywało się, że życie jest za ciężkie, za nudne, albo po prostu nie tak, pojawiało się wzdychanie do "starych dobrych czasów". Już Grecy Złoty Wiek umieszczali w pewnej baśniowej przeszłości. Dość niedawno pojawił się pomysł "świetlanej przyszłości" i "lepszego jutra", ale nie zdobył aż takiego powodzenia - zwłaszcza w krajach, gdzie ludziom zbyt mocno wpierano pewne ideologie, obrzydzając im to jutro dokumentnie.
Jednym z wątków "Kryształów czasu" jest właśnie historia ludzi, którzy bawią się w powrót do przeszłości. Większość z nich jest w każdym razie przekonana, że to tylko zabawa. Dla części jest to coś więcej, i to "coś więcej" wysuwa zęby i zaczyna coraz bardziej podgryzać spokój ducha wszystkich. Niektórych podgryza mocniej, inni zaś okazują się znakomicie opancerzeni przeciwko wszystkiemu co zakłóca ich dobre samopoczucie. "Jeśli kiedykolwiek chciałbyś zobaczyć prawdziwe czary, to obserwuj ludzi broniących swego dobrego samopoczucia, swych przekonań. Tam je znajdziesz" mówi bard grupy do głównego bohatera.
Tak właściwie - co powoduje, że tak chcemy (chociażby my, czytelnicy fantasy, ale zazwyczaj nie tylko) wracać do przeszłości? Wyróżnikiem fantasy jest przecież zazwyczaj nie tylko magia (i długie skórzane płaszcze... ups, nie to :>), ale także umiejscowienie akcji w bliżej niesprecyzowanej przeszłości. Nawet te książki fantasy które usiłują się z tego schematu wyrwać ("Miejsce Początku" UK le Guin czy właśnie "Kryształy czasu", dziejące się we współczesnej Ameryce) zawsze robią w końcu jakiś ukłon w kierunku "dawnych czasów". Choćby nie bardzo dawnych - jak w "Duże, Małe" Crowleya. To chyba jest jakiś efekt ludzkiej pamięci - prawie zawsze to, co było, wydaje się przez efekt oddalenia jakieś przyjemniejsze niż ówczesna rzeczywistość. Przeszłe przykrości łagodnieją, radości zostają. Podobnie jest z pamięcią przeszłych epok - poglądy, jakie mamy np. na temat średniowiecza, są pochodną raczej ślicznych obrazków z legend bądź też arrasów niż tego, jak ono rzeczywiście wyglądało. Bardzo to widać u Beagle'a, gdzie członkowie "Ligi Archaicznych Przyjemności" (ciekawam, czy któraś z autentycznych grup rzeczywiście się tak nazywa, ja znam tylko bodaj "Society of Creative Anachronism") zawsze praktycznie są jakimiś lordami czy też ladies, a już bycie wyrzutkiem okazuje się być zbyt męczące (przynajmniej na dłuższą metę). Bardzo ciekawie mówiła o porównaniach między wyobrażeniem a autentykiem na niejednym konwencie Anna Brzezińska, zestawiając klasyczne wyobrażenia chociażby Robin Hooda i jego bandy z autentycznymi opisami sądowymi wyglądu i zachowania średniowiecznych opryszków.
U Beagle'a zabawa w powrót do dawnych czasów wydaje się być nieszkodliwa - ot grupa dorosłych ludzi przebierająca się w kolorowe szatki i tańcząca do muzyki staroświeckich instrumentów. Lecz zabawy z czasem mogą okazać się bardzo niebezpieczne... zwłaszcza, kiedy do sprawy wtrąca się młoda czarownica, wiekowa bogini i jej syn spłodzony bez ojca. Ale zasadniczo myślę, że i bez tego dla niektórych ludzi takie powroty mogą być zbyt niebezpieczne. Historie takie jak Bena czy Micaha pewnie zdarzają się i bez czarodziejskich interwencji, chociaż zapewne nieco łagodniej wyglądają.
Muszę powiedzieć, że w "Kryształach" uwiodły mnie cudowne teksty. Jak właśnie ten o prawdziwej magii, cytowany wcześniej. Jak "jego umysł - niezwłocznie opuściwszy miasto nie zostawiając adresu dla korespondencji ...". Jak spostrzeżenie - "Prawdziwe czarownice i czarodzieje prawdopodobnie byli młodzi - nigdy bardziej nie pragnąłem mocy jak wtedy, kiedy miałem piętnaście lat". Jak opis Sii rozpuszczającej włosy. Niestety, mam wrażenie, że tłumaczka trochę rzeczy zgubiła, że styl w efekcie jest cięższy i mniej ciekawy niż rzeczywisty styl Beagle'a. Ale bez porównania z oryginałem nie umiem tego powiedzieć na pewno chociaż moje podejrzenia wzmagają takie rozmowy jak:
"- A więc tu jesteś - odezwał się uprzejmie Saracen.
- Wątpię - odparł Farrell szczerze."
Konia z rzędem temu co powie mi o co chodzi w tym dialogu....
Cały czas się zastanawiam, czy będzie druga część tej książki. Zakończenie jest takie, że nie musi, ale może. Bardzo bym tego była ciekawa...
Peter S. Beagle "Kryształy czasu"
Tłum. Maria Duch
Prószyński i S-ka, 2000
Ewa Pawelec
Magazyn Fantastycznie! nr 3/2000
Zhakowane na szybko przedświątecznie przez E. P.