Baśń postmodernistyczna

Marta Tomaszewska "Królowa niewidzialnych jeźdźców"

Baśń postmodernistyczna Mam wielki szacunek do Marty Tomaszewskiej z racji "Tapatików" (o ile dobrze pamiętam, to jest to jedyna książka jej autorstwa, którą dotąd czytałam). Lubię też baśnie ogólnie - niektóre bardziej, niektóre mniej, ale jednak. Zabrałam się więc z zapałem do czytania jej nowej książki, tym bardziej, że notka na okładce sugerowała dla mnie jakieś powiązania z "Tapatikami" (te pinglowe krzaki!). Powiązań niestety nie ma, zapowiadam od razu, pingle występują samodzielnie.

Na samym wstępie zdziwiła mnie trochę okładka, ale już się przyzwyczaiłam, że okładki do książki się mają nijak - potem doszłam, że gdyby ta się miała mieć jakoś, to by tej jeźdźczyni widać nie było, ale widać taka się trafiła - myląca, bo sugeruje jakąś tuzinkową fantasy. No tak, "jakiś" związek z tytułem posiada...

"Królowa Niewidzialnych Jeźdźców" jest baśnią o dorastaniu, o dojrzewaniu, o znajdowaniu swojej własnej drogi. Niestety, gdy ją czytałam nie mogłam dojść do tego, dla kogo ona w ogóle jest pisana. Język i styl sugeruje dzieci - wybór bohaterów także. Niestety, konstrukcja nie. Nie wydaje mi się, żeby dziecko naprawdę miało ochotę składać wyjaśnienia tego co się dzieje z półsłówek i niedomówień, grzebać się w półprawdach i ćwierćprawdach wypowiadanych przez postacie. Sporo rzeczy zresztą jest kompletnie niewyjaśnionych, na zasadzie tych przysłowiowych strzelb, z których żaden strzał nie pada.

Tak sławione na okładce zakończenie mnie się kompletnie nie podobało. Powiedzmy to tak - aby ominąć podanie co to za zakończenie - jeżeli w jego świetle spojrzeć na cała historię, to autorce zabrakło wyobraźni i cała historia jest zbyt klasyczna, zbyt mało oryginalna. A jeżeli to ma być wyjaśnienie całej historii takiej, jaka jest, zdecydowanie nie jest satysfakcjonujące. Za wiele rzeczy pozostaje nie dowiązanych, nie dokończonych - zakończenie wydaje mi się (pomimo, że są kierujące na nie wskazówki) raczej doczepione na siłę, niż spójnie wynikające z całej historii.

Co do języka - trafiło się tam parę konstrukcji, które zdecydowanie zazgrzytały mi w zębach i na kartce. Ja rozumiem, że podobieństwo szalone albo niesamowite to frazy oklepane, ale określić, że bracia bliźniacy są do siebie "halucynacyjnie podobni" to nie jest najlepszy pomysł. Jest jeszcze kilka podobnie nieprzyjemnych konstrukcji, na szczęście niewiele.

Ogólnie - ciekawa historia, ale w efekcie dla dorosłego za mało oryginalna i drażniącym lekko językiem napisana (te ilości dużych liter!), dla dziecka zbyt udziwniona i wymagająca bardzo "dorosłego" i dość cynicznego podejścia do historii (pt. nikt nie mówi całej prawdy). Efekt - uczucia mieszane. Nie wiem, czy należy tą książkę polecać i, co gorsza, komu. Ale może ja mam jakieś dziwne podejście do baśni...

Marta Tomaszewska

"Królowa niewidzialnych jeźdźców"

Prószyński i S-ka, 2000

Ewa Pawelec

Magazyn Fantastycznie! nr 3/2000