Maszyna z Los Alamos

Sean McMullen, "Głosy w jasności"

Maszyna z Los AlamosKilkadziesiąt lat temu, podczas II wojny światowej, w Los Alamos zbudowano pierwszą bombę atomową. Obliczenia do tego projektu prowadzone były przez komputer, ale niekoniecznie taki, jaki nam się w dzisiejszych czasach kojarzy z tą nazwą. Komputer ów składał się bowiem z ludzi - rachmistrzów, którzy obliczali swoje kawałki kodu tak, jak w dzisiejszych czasach robią to różne elektroniczne paskudztwa. Odpowiednie wyniki przekazywali dalej, do następnej komórki.

Mieliśmy w SF już "Maszynę Różnicową", teraz mamy komputer ludzki. Co ciekawe, o ile maszyna różnicowa Babbage'a nigdy nie działała, została w sferze projektów (jakiś entuzjasta zbudował ją dopiero niedawno), o tyle odpowiednik Kalkulora znany był dobrze. Chyba wymyślili go w lepszych dla informatyki czasach...

Kalkulor (kto tłumaczce podłożył świnię tą notką na okładce robiącą z jej dzieła Kalkulator???) jest właśnie takim ludzkim komputerem, składającym się z uzdolnionych matematycznie więźniów-niewolników. Zbudowała i oprogramowała go ambitna Hauptliberin, kobieta, która zdała sobie sprawę że nadchodzi czas nowego zlodowacenia i że ten, kto pozna dokładną datę, ma szansę przeżyć i rządzić.

Hauptliberin już ma władzę. Jest zwierzchniczką Liber, ogromnej biblioteki i siatki pracowników - uczonych, bardzo przypominających chińskich mandarynów (zresztą nazwa stopni wtajemniczenia "Smoki" sugeruje, że podobieństwo jest zamierzone). Znaczy, jednym się różnią - Smokami mogą być także (i często są), kobiety - jest to jedna z nielicznych profesji otwartych dla nich. W Liber mają one możliwości i władzę. Także nad niewiernymi kochankami...

Muszę powiedzieć, że "Głosy w jasności" podobały mi się bardzo. Oczywiście, zasadnicza podstawa naukowa jest nieco "cienkawa" (przed EMP broni zwyczajne, metalowe pudełko, jakoś nie wierzę, aby przez tysiące lat nikt na to nie wpadł - robiąc np. doświadczenia w wagonie pociągu). Ale niezależnie, reszta wygląda już bardzo spoiście, czyta się ciekawie i bez wielostronicowych tłumaczeń "do czego służy kotwica" (natomiast dość szybko mamy obrazek co się dzieje, gdy kotwicy zabraknie). Nie wszystko oczywiście można ocenić - to pierwszy tom, nie wiadomo, jakie będą później rozwiązania, jak z niektórych rzeczy autor się wytłumaczy.

Opisany świat jest bardzo urokliwy, z pociągami na pedały, hackerką przy ludzkim komputerze i sieci świetlnego telegrafu, tajemniczym Wezwaniem przeciągającym przez świat nie wiadomo dlaczego (znaczy, na razie nie wiadomo) i pojedynkami jako systemem wymiaru sprawiedliwości. Szkoda, że to dopiero pierwszy tom, a na następny pewnie przyjdzie poczekać...

Tłumaczenie jest bardzo ładne, mam tylko dwie uwagi - tytuł jakoś do niczego nie pasuje, podejrzewam, że "Voices in the Light" to powinny być "Głosy w świetle", bo jasności zaiste tam nie widzę (światło jak najbardziej). Poza tym zastanawiam się dlaczego autor i tłumaczka użyli określenia "snopbłysk" na określenie najzwyczajniejszego (sądząc z opisu) telegrafu świetlnego.

Sean McMullen

"Głosy w jasności"

Tłum. Agnieszka Fulińska

Prószyński i S-ka

Warszawa 2000

Ewa Pawelec

Magazyn Fantastycznie! nr 5/2000

www.sf.magazyn.pl