Koty, koraliki i fantastyka
A. Attanasio "Innymi światy"
Po ostatnim zderzeniu z działalnością tandemu Attanasio-Wilkoński ("Radix") do "Innymi światy" podchodziłam jak pies do jeża, oglądając niewinnie wyglądającą książkę oczami pełnymi nieufności. Popędzana jednak coraz groźniejszym warczeniem Joli Pers oraz podbechtywana tekstami "poczytaj, podobno jest to lepsze od Radixa" zabrałam się do czytania, starając się podchodzić do tego tekstu "na czysto" i bez uprzedzeń.
Książka "Innymi światy" reklamowana jest na ostatniej stronie jako kontynuacja Radixa. Śpieszę donieść, że za żadne skarby świata, tak tego jak i następnych, nie wiem czemu niby tak ma być. Nie odkryłam w tej książce ani kontynuacji w dziedzinie postaci (i chwalić wszelkich bogów, bo tak odrażającego typa jak bohater Radixa nie spotyka się ze zbyt dużą chęcią) ani też w dziedzinie świata. Być może istnieje jakieś połączenie w teorii oraz metafizyce tego wszystkiego, ale też nie udało mi się go odkryć.
Niestety, poza tym, że główny bohater jest nieco mniej odrażający od głównego bohatera Radixa, a sama książka wyraźnie od Radixa krótsza, nie odkryłam w niej żadnych oznak "lepszości". Twórczość Attanasio nie przestaje być przeraźliwym pseudonaukowym bełkotem, z dodatkiem zdumiewających i kompletnie nikomu niepotrzebnych (a i złożonych przez kogoś, kto w życiu składu czegoś takiego nie widział) wzorów fizycznych, głębia i poetyka stylu Attanasio poraża jak porażała, a tłumacz dokłada się swoimi uroczymi szkolnymi błędami (do tworzenia połączeń między punktami przestrzeni służą "lynki" - ang. links - połączenia, natomiast człowiek siedzący w zakładzie dla nerwowo chorych określa, że jest tu brany za zwykłego "lunatyka" - ang. lunatic znaczy szaleniec).
Przykładów tej wspólnej działalności jest wiele, najpiękniejszym jednak dla czytającego to wszystko fizyka jest wyjątek z "wykładu fizyki" na początku drugiego rozdziału (spora część tego wykładu jest zresztą kompletnie do niczego niepotrzebna), czyli wyjaśnienie cóż to jest ten moment pędu:
--
Ogólnie rzecz biorąc, jest to zwykły pęd liniowy pomnożony przez promień, jaki dzieli go od środka, wokół którego się obraca...
--
Jak ten pęd ma się obracać niestety nie wyjaśniono.
Podczas czytania "Innymi światy" zdarzyło mi się być na imprezie, gdzie zachęcona wesołą atmosferą uznałam, że mogę bezpiecznie przeczytać kilka wyjątków ku uciesze ogólnej. Zostały przyjęte z aplauzem ogromnym i padło twierdzenie, że przecież "nie ma złych książek, tylko wina czasem brak". Niestety osoba, która zachęcona wyjątkami stwierdziła, że jest na dostatecznej bani aby sobie to poczytać, padła po trzech stronach, twierdząc, że od tego stylu trzeźwieje w tempie przyspieszonym. Widać czasem każdej ilości wina jest za mało...
A. A. Attanasio
"Innymi światy"
Tłum. Rafał Wilkoński
Prószyński i S-ka
Warszawa 2000
Ewa Pawelec
Magazyn Fantastycznie! nr 5/2001
Zhakowane na szybko przedświątecznie przez E. P.