Koty, koraliki i fantastyka
Ian Stewart, Terry Pratchett, Jack Cohen "Nauka Świata Dysku"
"Nauka Świata Dysku" jest tytułem bardzo mylącym, sugeruje bowiem, że jest to książka o Świecie Dysku. Nic bardziej mylnego - jest to książka o naszym własnym świecie. Jej autorzy wpadli na pomysł oryginalnego opisu naszego wszechświata, jego budowy i ewolucji (oczywiście tej, którą aktualnie przyjmujemy za najbardziej zgodną ze znanymi nam faktami) - kazali nasz świat, świat Kuli, stworzyć i badać magom z Niewidocznego Uniwersytetu.
Książka ta to dwa przeplatające się wątki - historia eksperymentu pt. "stworzenie wszechświata", który to eksperyment zaplanował i przeprowadził zespół magów z instytutu Magii Wysokich Energii pod kierownictwem Myślaka Stibbonsa i wątek klasycznie popularnonaukowy, wyjaśniający to, czym aktualnie bawią się magowie NU.
Wątek NU jest klasyczną Pratchettowską historią, zawierającą w sobie oczywiście Rincewinda, Bibliotekarza oraz HeX, komputer magów. Wątek drugi, muszę powiedzieć, jest czymś unikatowym. Od lat czytuję książki popularnonaukowe, ponieważ naukowiec, który nie chce się dowiedzieć o reszcie świata poza swoją wąską dyscypliną, jest zazwyczaj kiepskim naukowcem - zawężonym i nie rozwijającym się. Uwagi, że mogę czytać prasę naukową spoza swej dziedziny odrzucam jako niezorganizowane, ponieważ poza swoją dziedziną naukowiec jest na poziomie niewiele wyższym od jakiegokolwiek innego zainteresowanego laika. No dobrze, od biedy może zrozumieć jeden fizyk innego fizyka, ale też na poziomie artykułów przeglądowych, nie szczegółowych. A już fizyk z biologiem i odwrotnie, to już poziom właśnie artykułów popularnonaukowych (Świat Nauki i tym podobne). Książki popularnonaukowe które znam, zasadniczo ograniczają się do jednej dziedziny - jest to albo fizyka, albo filozofia, albo zawężamy się bardziej i jest to tylko kosmologia, albo tylko genetyka, albo tylko paleontologia. Nauka Świata Dysku jest wyjątkowa, ponieważ zawiera w sobie praktycznie pełen przekrój nauk przyrodniczych. Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak coś takiego udało się napisać raptem trzem osobom. Na dodatek tylko dwóch z nich było naukowcami, a Pterry, jak podejrzewam, służył im jedynie do zapisu tego, co mu tłumaczyli (styl tekstu jest dość jednolicie Pratchettowski, trzeba powiedzieć).
Naukowo książka jest znakomita. Delikatna, wyważona, utrzymująca poziom tekstu taki, aby wiadomości mogły dotrzeć do czytelnika, a jednocześnie nie idąca na żadne gruntowne łatwizny. Ba, jest to pierwsza książka w które zobaczyłam tak jasne i klarowne wytłumaczenie na czym polega popularyzacja nauki, tak w sensie przybliżenia jej dla czytelnika dorosłego, jak i przykrojenia do potrzeb nauki w szkole - koncepcja "kłamstw dla dzieci", czyli informacji ogromnie niepełnych i czasem praktycznie nieprawdziwych, natomiast dających podstawy do późniejszego zrozumienia wytłumaczenia bardziej pasującego do prawdy jest absolutnie świetna. Takich perełek jest wiele, wiele więcej.
Nauka Świata Dysku jest książką dla czytającego naukowca bardzo denerwującą. W swej części popularnonaukowej jest to książka naprawdę niezwykła i ogromnie godna polecenia - muszę powiedzieć, że jest to jedna z najwspanialszych książek popularnonaukowych jaką znam, wytrzymująca porównanie nawet z cudowną książką Gamowa "Mister Tompkins w krainie czarów". Dlaczego więc denerwuje? Ano niestety, wątpię, aby się nadawała dla ludzi, którzy nie czytali cyklu "Świat Dysku". Wiem, że inaczej się nie da, ponieważ ten świat jest w niej naprawdę potrzebny. Ogranicza to jednak zasięg tej książki - a szkoda. Bo w dobie, w której coraz mniej ludzi rozumie "co ci magowie robią za murami Niewidocznego Uniwersytetu", coś takiego jak Nauka wiata Dysku to skarb. Napisana ze swadą i urokiem Pratchetta, na solidnych podstawach naukowych, dowcipna i zrozumiała jednocześnie - tylko czytać.
Ian Stewart, Terry Pratchett, Jack Cohen
"Nauka Świata Dysku"
Tłum. Piotr W. Cholewa
Prószyński i S-ka
Warszawa 2000
Ewa Pawelec
Magazyn Fantastycznie! nr 5/2001
Zhakowane na szybko przedświątecznie przez E. P.