362

Do Haupta trzeba dojrzeć. W wydawnictwie Czarne (Andrzeja Stasiuka) ukazał się Pierścień z papieru i w ślad za nim kilka nieśmiałych wzmianek po gazetach. Dobre i to. Na szczęście nasze Tajne Towarzystwo im. Zygmunta Haupta działa, co prawda na pograniczach, na kresach, w rozproszeniu, ale dlatego właśnie rozumiemy się znakomicie. Dzięki Hauptowi polska proza XX wieku "doszła do siebie". On sam nie bardzo wiedział, czy to, co robi - dobre czy złe - i pisał do Grydzewskiego z Ameryki do Anglii: "Jeśli chodzi o polski rezonans, żyję i pracuję teraz na takim polskim odludziu, że boję się zagubić [...] tutaj czuję się bardzo odbity od stada i chwilami, kiedy pracuję, napadają mię trwogi, czy to dobre? czy szczere? czy naprawdę coś warte? Co prawda takie odosobnienie ma swoje dodatnie strony, mogę się skupić, obce środowisko przypomina mi ustawicznie, że pisanie winno mieć wartości uniwersalne, a znowu to samo obce środowisko wzbudza przekorę i przez swoją dotkliwość nawraca mię do swojego świata. Poza tym ten dystans chroni mię od jakiejkolwiek kokieterii, której trudno się nie dać ponieść, kiedy się żyje z bliska. Takie są moje zmartwienia [...] w moim odosobnieniu każda reakcja, nawet nie pochlebiająca jest wzruszająca i potrzebna" (cyt. za: Aleksander Mandyda, Krytyka o twórczości Zygmunta Haupta).

Strach przed prozą Haupta: co prawda Konstanty Jeleński napisał, że Haupt jest najwybitniejszym polskim prozaikiem..., ale na emigracji, co oczywiście sugeruje, że w kraju mogą się znaleźć jeszcze lepsi. Wiem skądinąd, że Jeleński osłabił swą opinię ze względów towarzyskich, bo bliźnich boli, kiedy ktoś kole ich próżność arcydziełem bliźniego. Trudnym, niewielkim objętościowo, ale oczywistym arcydziełem.


(Śmierć w wodzie: fr. książki)

Sfinx