Raptularz o Mironie zaczęty w roku 1983: Białoszewski obudził polską literaturę z przedziwnego snu, który z różnymi nawrotami w cyklu przebudzeń i kolejnych drzemek morzył ją od roku - w przybliżeniu - 1949. Należał do tych nielicznych, których ominęły rozczarowania, ekspiacje i obrzędy wyzwolin. Nie zaznał smaku dwumyśli, a więc nie musiał budować zawiłych rozumowań, które usprawiedliwiałyby sen w świetle przebudzenia. Przykucnął pod stołem i ocalał - tylko wyjątkowi ignoranci mogą sprowadzać znaczenie tych słów do pacyfizmu. Przykucnął i ocalał. Może te słowa brzmią patetycznie i sugerują coś, co się wydaje zbyt odległe od twórczości Mirona: związek pomiędzy literaturą i polityką. Nie chodzi jednak o analogie, ale o doświadczenie, którego sens nie dotyczy laboratoryjnych prób ze słowem, lecz podstaw porozumiewania się. Białoszewski dokonał przewrotu w polszczyźnie pisanej. Potężnego przewrotu. Wstrząsnął polszczyzną jak w poprzednim stuleciu - Mickiewicz. Proszę nie traktować mnie jak wariata - wiem, co mówię. Bez analizy technik Białoszewskiego stosowanych w wierszach i prozach, tak znakomicie opisanych przez Marię Janion, Janusza Sławińskiego, Michała Głowińskiego, Stanisława Barańczaka i wielu innych znawców, nie można by zrozumieć sensu tego przewrotu. Dręczy mnie jednak równie natarczywe, co niejasne poczucie, że ów sens wykracza poza sprawy techniczne i laboratoryjne, a nawet poza literaturę, ponieważ jeśli powiadam, że przewrót Białoszewskiego dotyczy porozumiewania się, to mam na myśli ruch logosfery. Termin "logosfera" określa wypowiedź w "przestrzeni
logicznej" mowy (por. Michał Heller, Józef Życiński, Wszechświat
i filozofia, Kraków 1980, s. 142 i następne). Logosfera, podobnie
jak czas, jest równocześnie czymś oczywistym i trudnym do zdefiniowania.
Jeśli funkcjonuje względnie normalnie - nie zdajemy sobie sprawy z jej
istnienia; czujemy niewygodę dopiero wtedy, gdy przybiera postać patologiczną,
a więc przestaje być tym, czym jest: warunkiem możliwości składni i semantyki.
Wiadomo: oddychamy, nie myśląc o oddychaniu, dopóki w powietrzu znajduje
się tlen. |