195

Memu fryzjerowi wierny, poszedłem do Le Marais, bo przy ulicy Starej Świątyni jego zakład się mieści. Z Le Marais wygnany przez barbarzyńców - emigrowałem w stronę Placu Vendôme. Wygnanie opisywałem w Paryskich pasażach, lecz do jęków wrócić muszę, bo to, co się na Bagnie dzieje - przekracza rozum człowieczy. Na moich oczach dzielnica zmieniała skórę: z żydowskiej i wielokulturowej stawała się nijaka, obca i zła. Dawna wolna dzielnica żydowska: otwarta na świat, na inne religie, inne miłości, inne nacje i kolory skóry, zamieniła się w getto. Getto seksualne.

196

To mnie gnębi i przeraża: w ciągu kilku lat Le Marais stało się homoseksualną twierdzą warowną, z której przegania się wszystkich ludzi o odmiennych upodobaniach płciowych. Przegania w sensie najzupełniej dosłownym: na butikach heteroseksualnych lub prowadzonych przez kobiety bojówkarze homo wypisują wulgarne słowa lub wpadają do środka i lżą właścicielki. W paryskiej dzielnicy żydowskiej osiłki nie malują gwiazd Dawida i nie wybijają witryn w nielicznych już starozakonnych sklepikach, ale czynią równie wszawie - rozpoczęli w Le Marais czystkę seksualną.

197

Miłość niejeden ma smak i ci, co mnie znają, wiedzą, że w bogactwie ją szanuję i wielbię. Naprzeciw stanę każdemu, kto na miłosne pasje, wybory i przypadłości śmie głupio wykrzywić ryj. Ale bojówkarzom z Le Marais od dziś wypowiadam wojnę: w imię praw człowieka i potęgi miłowania.

Nie cierpię zalewającej Paryż buńczucznej tłuszczy, gawiedzi, czerni i prostactwa, nie tylko bojówkarzy z Bagna, choć oni doskwierali mi najbardziej. W getta zamieniają się też inne dzielnice Paryża: ile przebogatych rodzin w szesnastce prowokacyjnie kupuje żywność w najtańszych magazynach dla biedoty i podczas uroczystych kolacji, w kapiących od złoceń i lśniących marmurami salonach, wystawia na stół najtańszego sikacza? A salony nieogrzewane albo ogrzewane skąpo. W imię miłości bliźniego, miłosierdzia dla biednych, bo "przecież tylu ludzi cierpi na świecie głód i zimno!" Oto ideologia miłości Bouvardów i Pécuchetów. Przedmieścia i dzielnice północne stałyby się rozkosznie egzotyczne, gdyby nie lęk, że jako obcy wyczołgasz się z nich z nożem w plecach.

198

Ideologia miłości osobników z Le Marais dokucza jak kłos jęczmienny za koszulą: gadają o tolerancji, a posługują się przemocą. W imię "prawa do różnicy" - odmawiają praw. Boją się. Czego? Lękają się inności, czują się dobrze tylko w stadzie, za murami twierdzy, w więzieniu. I w ten sposób depczą własne pasje i gwałt zadają miłowaniu.

199

Jan Jakub Rousseau o miłości. "Najbardziej wolny i najsłodszy z wszystkich aktów ludzkich". To fragment ze słynnej piątej księgi Emila, która stała się na powrót we Francji i w Anglii przedmiotem bardzo uważnych studiów. Mądrzy ludzie powiadają, że z powodu niezmiernej tęsknoty do wielkiej miłości, ponad ideologiami: homoseksualnymi, feministycznymi, mistycznymi. Wołanie o miłość jako najbardziej wolny akt. Szukanie miłości i szukanie Boga. Powrót do Rousseau, święto na błoniach Longchamps.

200

Zmagania z piątą księgą Emila obrosły we Francji ciekawymi tradycjami; jedna prowadzi od Condorceta do Simone de Beauvoir. Panią de B. interesowały przede wszystkim tezy o kobiecej zalotności, których nie potrafiła zrozumieć. W roku ubiegłym ukazał się w Paryżu przekład znakomitego eseju Allana Blooma Miłość i przyjaźń, który ujawnił w jaki wielkim stopniu myśl erotyczna Jana Jakuba Rousseau wpływała na jego refleksje polityczne i jak wiele analizom miłości Rousseau zawdzięczają dzieła Stendhala, Tołstoja lub Jane Austen. Bloom ukazał Rousseau jako fenomenologa zachodniej miłości romantycznej, która różni się od miłości antycznej oraz od polskich romantycznych fantazmatów dwiema cechami: to miłość koniecznie heteroseksualna, koniecznie wzajemna i pierwsze w niej słowo należy do kobiety.

201

Pochwała kobiecości Alaina Etchegoyena rozbawiła mnie z kilku powodów. Po pierwsze, autor wyczytał z Rousseau tyle, że zalotność stanowi istotę kobiecości, więc on się cieszy, że doszedł niezależnie do tych samych wniosków, i z tej radości opisał szczegółowo biust swojej żony. Wartość Pochwały kobiecości równa się (niezaprzeczenie) filipikom pod adresem piątej księgi wypisywanym w latach siedemdziesiątych przez francuskie feministki, przede wszystkim przez Elisabeth de Fontenay. Doszły one do przekonania, że Jan Jakub Rousseau to "męska szowinistyczna świnia" jak inne. Etchegoyen wart de Fontenay jak pałac Paca i na odwrót. Nawet opis biustu pani Etchegoyen zawiera kilka znaczących usterek stylistycznych.

202

Na szczęście w numerze "Esprit" zatytułowanym Tęsknota do miłości. Seks, miłość, natura, przemoc seksualna. Platon, Szekspir, Rousseau, Denis de Rougemont i Allan Bloom znajdujemy znakomitą analizę piątej księgi Emila w wykonaniu Patricka Hocharta i - żeby sprawiedliwości płciowej stało się zadość - kontranalizę, a właściwie stanowczo pozytywną recenzję tej męskiej lektury, napisaną przez Claude Habib, feministkę-kontrwertyczkę, autorkę znakomitej pracy Myśli o prostytucji, Feministycznych wspomnień oraz rozprawy Udział kobiet w "Emilu".

Hochart przeczytał tezy Rousseau o nieporównywalności mężczyzn i kobiet przez okulary Freuda, który w Życiu seksualnym zauważył, że "Gdybyśmy wyzwolili się z naszych cielesnych ograniczeń [...] i spojrzeli na sprawy ziemskie z należytego oddalenia, prawdopodobnie nic bardziej by nas nie zdziwiło niż istnienie dwupłciowości istot ludzkich, które wydobywają dzielącą je różnicę za pomocą znaków bezwzględnie zewnętrznych".

Wedle Rousseau język ciała w "najbardziej wolnym i najsłodszym z aktów ludzkich" tworzy partnerów jako osoby moralne. Zwróciwszy uwagę na takie rozumienie "różnicy płci", Hochart potrafił ominąć pułapki, w które, interpretując piątą księgę Emila, wpadały i feministki, i antyfeminiści. Uwagi Rousseau o istocie kobiecości: "Kobieta po to jest, by się podobać" - postrzegano jako przejaw maczyzmu lub prowokacji seksualnej; Hochart zrozumiał je inaczej: jako słowo, delikatne i ciche, jako naturalny objaw "aktywności" kobiety, jako mowę często obecną jedynie w milczeniu. Mężczyzna zaś po to jest, by to słowo usłyszeć i na nie odpowiedzieć. Kobieta stwarza mężczyznę sobie i jemu i to stwarzanie nadaje sens różnicy.

203

Tak oto "przepastna różnica" staje się warunkiem bezwzględnie wolnej i jednocześnie rygorystycznej jedności, w której tkwi szczypta szaleństwa, bo pada pierwsze, choć milczące słowo: "czułe i naiwne, a przez to najbardziej wyrafinowane". W tym tkwi wielkość Rousseau: pisał o miłości, a nie o ideologii płciowej. Czytam Rousseau i czuję, że bojówkarze z Le Marais, zakute feministki, strażnicy małżeństw utkanych z pozorów i kłamstw im więcej krzyczą, tym w duszach i w ciałach bardziej chocholeją. Oni myślą, że są. Ja kocham, więc jestem.


(Śmierć w wodzie: fr. książki)

Sfinx