Profanacje

(Giorgio Agamben, Profanazioni, 2005, Nottetempo)

 

Profanacje to tytuł najnowszej książki Giorgio Agambena, która ukazała się przed kilkoma dniami prawie jednocześnie we Włoszech i we Francji. Polecałem już Czytelnikom "Tygodnia Polskiego" oraz uwadze polskich translatorów inną książką Agambena: Co zostaje z Auschwitzu? Homo sacer III. Tym razem gorąco namawiam do jak najszybszego przetłumaczenia dziesięciu niezbyt długich, olśniewających esejów, które są prozą najwyższej próby zdarzającą się rzadko, a jeśli już - dzięki białej magii - cud taki się wydarza, to świat staje się wtedy odrobinę lepszy. Profanacje - to wydarzenie na skalę więcej niż europejską.

Opowiadanio-eseje, czyli przepowieści, Giorgio Agamabena dotyczą spraw najprostszych, a przez to bardzo chętnie zapominanych. Na przykład: Kim jest geniusz? Bóg Geniusz, któremu starożytni składali ofiary niekrwawe, bo Geniusz to był bóg, który opiekował się narodzinami i nowonarodzonymi. Geniusz stał się potem aniołem stróżem, a święto ku jego czci - zamieniło w zdmuchiwanie świeczek na torcie i w przyjęcie urodzinowe. Wszyscy ludzie (na różne sposoby) wierzą w istnienie Geniusza, a raczej wiedzą, że on istnieje, chociaż rzadko wymieniają jego imię. Geniusz jest tym co nie jest nasze w nas. Co jest w nas dopiero możliwe i w znacznej mierze - nieprzewidywalne.

W przepowieści Dzień Sądu Giorgio Agamben napisał o fotografii. O geniuszu fotografii, wyrażającym się - na przykład - w portretach ludzi bezimiennych, to znaczy tych, których imienia nie znamy. Oni wyzywają, przyzywają nas z fotografii, domagają się imienia i zdają się mówić: "Stanęliście przed nami, wy, patrzący, stanęliście przed nami, bo nadszedł już Dzień Sądu!"

Agamben z ogromną wirtuozerią powrócił też do jednej z pierwszych fotografii w dziejach świata, do "Bulwaru Temple" w Paryżu zdjętym przez Daguerre'a. Tego dnia na Bulwarze Świątyni w Paryżu panował wielki ruch: ludzi i karoc. Na fotografii - wszystko co było w ruchu zniknęło, bo przecież dagerotyp wymagał bardzo długiego naświetlania, a więc przeciągłego znieruchomienia. Na magicznej fotografii Daguerre'a znajduje się tylko jedna sylwetka ludzka. To lekko pochylony mężczyzna z nogą zgiętą dziwacznie w kolanie. Mężczyzna zatrzymany na wieczność w chwili Sądu. Dlaczego on? Bo pucybut czyścił mu trzewiki. Mężczyzna stał na Bulwarze Świątyni bez ruchu. Wystarczająco długo.

Właśnie - magia. W Magii i szczęściu Giorgio Agamben przypomniał, że Walter Benjamin zauważył kiedyś, że pierwsze doświadczenie dziecka w stosunku do dorosłych nie polega na wiedzy, że "oni są ode mnie silniejsi", lecz że "oni nie są zdolni do uprawiania magii". Wiele dziecinnych rozczarowań wobec świata dorosłych wynika z tego ogromnie smutnego odkrycia. Okazuje się bowiem, że zasługi i zdolności ludzi dorosłych odległe są od szczęścia, bo szczęście jest zaczarowane. Wiedział o tym Mozart, którego geniusz był wiecznym dzieckiem podszyty. W liście do Bullingera pisał: "Żyć dobrze i żyć szczęśliwie do dwie różne rzeczy i życie szczęśliwe z pewnością nie jest możliwe bez magii. Żebym był szczęśliwy, musi wydarzyć się coś naprawdę spoza naturalnego porządku rzeczy". O tym wiedzą dzieci. Dzieci, podobnie jak starożytni Grecy wiedzą, że szczęście jest magicznym podarunkiem, zwanym w Grecji hybris i bez pomocy czarów, wróżek i magicznych utensyliów osiągnąć je bardzo trudno. Cnota i pracowitość szczęścia nie gwarantuje. Życie dobre i życie szczęśliwe - to zaiste dwa życia różne, a niekiedy nawet sprzeczne.

Profanacje Giorgio Agambena należy tłumaczyć natychmiast.

Sfinx