Cudzys³owy, p³ot

 

Gdzie tu wcisn±æ cudzys³ów? S³owa S³owackiego przepowiedziane przeze mnie w tej przepowie¶ci to "prawdziwe" cytaty z listów do Matki. Tylko ¿e S³owacki te¿ cytowa³ i cytowa³. Siebie cytowa³ przede wszystkim, to znaczy budowa³ s³owami przepowie¶æ o sobie dla Matki, dla Babuni, dla Dziadunia, dla Hersylki i dla kogo¶ jeszcze. Przepowiadaj±c siebie, opowiada³ jakim chcia³ byæ w oczach Salomei Bécu. Jakim? Wielkim. Pod ka¿dym wzglêdem: wielkim poet± jêzyka polskiego, którego wszyscy ziomkowie kochaj± i powa¿aj±, i prosz±, by "najwiêkszy z poetów polskich" zechcia³ co¶ deklamowaæ, a kiedy ju¿ ten poeta siê zgodzi, jak na przyjêciu u Juliena, to poeta "rzuca ca³ym zgromadzeniem" i takie wra¿enie robi, ¿e "trudno opisaæ". Wielkim poet± jêzyka francuskiego, któremu francuscy poeci zazdroszcz±, ¿e on lepiej od nich po francusku wiersze sk³ada, wielkim poet± jêzyka angielskiego, którego w Londynie potrafili doceniæ. Wielkim poet± - po prostu, który dowiedziawszy siê o ¶mierci Geothego pomy¶la³ sobie, i¿ Pan Bóg zabra³ Goethego z tego ¶wiata, "aby dla mnie, wydaj±cego poezje, miejsce zrobi³ na ¶wiecie".

Ale od razu pojawia siê cudzys³ów. Mocniej lub s³abiej zaznaczony, ale jednak wci¶niêty. W wypadku ¶mierci Goethego mocniej: "Matko moja, widzisz jak szczerze piszê ten dziennik, piszê nawet g³upie moje marzenia". Dwuznaczny ten cudzys³ów: odgradza i oddala, ale te¿ ukrywa. Co? "G³upie marzenia", ¿eby przepowiedziane siê zi¶ci³o, czyli ¿eby cudzys³ów znikn±³ niepotrzebny, ¿eby wy³amaæ sztachety oddzielaj±ce od zakazanego sadu, ³±ki, trawy. Jab³oni? Sztachety cudzys³owów odgradzaj±, ale i ods³aniaj± - prze¶wit. Do niego ci±gnie, ten prze¶wit rozci±ga, turbuje. Za p³otem z cudzys³owów wzywa - skoro pad³o imiê Goethego, to niech bêdzie dopowiedziane, ¿e nie pad³o przypadkowo, bo ¿adne s³owo nie pada przypadkowo w tej przepowie¶ci - "z³ote ¿ywe drzewo ¿ycia". To cytat.

S³owacki ustawia³ w listach do Matki s³owa w cudzys³owach. "Zdobywa³ siê na dystans" - pozostawiaj±c w wymownym pozas³owiu, w przemilczeniu, b³agalny jêk o siebie. Pani Salomea tê grê najprawdopodobniej rozumia³a, jestem pewien ¿e rozumia³a co chcia³ jej syn powiedzieæ, a raczej czego powiedzieæ siê lêka³ lub - choæ tak wybornie sk³ada³ s³owa - wys³owiæ (jeszcze) nie umia³. Co pragn±³ przed ni± ukryæ, co zas³aniaj± powtarzane zapewnienia o absolutnej - wobec "Kochanej Mamy" - szczero¶ci? Kochana Mamo - nie-pisa³, to znaczy pisa³ przemilczeniem, bo jedynie milczenie, zapomniana "przez panów gramatyków" (to Norwid) czê¶æ mowy cudzys³owem siê nie kazi - ja wiem, ¿e Ty wiesz, ¿e ja siê przepowiadam lepszym ni¿ jestem w rzeczywisto¶ci, s³awniejszym, zdrowszym, piêkniejszym, ale jak takim jakim siê przepowiadam chcê byæ naprawdê.

Ja chcê byæ naprawdê!

Mamo Kochana jak byæ naprawdê?

S³owacki wciska³ cudzys³owy licz±c po cichu, na cudzo-s³owny cud.

Naprawdê by³o tak, ¿e nikt go nie kocha³, wspó³cze¶ni uwa¿ali S³owackiego (z nielicznymi wyj±tkami) za marnego, najwy¿ej przeciêtnego poetê i za cz³owieka nie bardzo dobrego, czyli pysza³ka. I jeszcze ten stosunek do kobiet! W listach do Matki (i do Odyñca) S³owacki przepowiada³ siebie w roli wielkiego uwodziciela, przed którym kobiety mdlej±, do którego wzdychaj± i zakochuj± siê w nim do nieprzytomno¶ci, pragn± siê dla niego zabijaæ, a on - nic. S³owacki przepowiada³, ¿e gdziekolwiek siê pojawia³ - sia³ po¶ród kobiet spustoszenie. Jego cudzys³owy odgradzaj±ce s³owa od ¿ycia upycha³ w listach do Matki bardzo nieudolnie, naiwnie - a¿ wstyd. Ale siê nie wstydzi³, bo prezentuj±c siê pani Salomei jako najwiêkszy w Pary¿u uwodziciel, wiêcej nawet - jako uwodziciel nikczemny, macho, Tarzan, pierwszy Casanova i Ostatni Mohikanin, potwór, diabe³ wcielony wiedzia³ lub przeczuwa³ tylko, ¿e Matka nigdy nie potraktuje jego przepowie¶ci powa¿nie, bo Juliusz S³owacki kocha³ tylko Matkê i s³owa o erotycznych podbojach utwierdza³y j± i jego w przekonaniu o g³êbinowej i niepodwa¿alnej mocy ich wzajemnego zwi±zku. My¶l o o¿enku przera¿a³a zreszt± S³owackiego nie mniej, ni¿ widmo stosunku p³ciowego. Zakochane w nim - jak opowiada³ - panny uczy³ najwy¿ej jêzyka: francuskiego - w Dre¼nie, polskiego - w Pary¿u. S³owacki wybra³ s³owa. O tym przera¿eniu pisa³ do Matki prawie wprost: "¯ycie moje [w Pary¿u], jak mówi³em, jest bardzo jednostajne. Z rana wstajê o godzinie 10, pijê herbatê w domu i idê czytaæ gazety. O czwartej idê na obiad, gdzie siê schodzi wielu Polaków, tam siê zawsze widzê i gawêdzê z godzinê z Antonim Goreckim, dawniej pierwszym poet±, jest on teraz w Pary¿u, przyjecha³ z Drezna, zrobi³ mi wielk± przyjemno¶æ przywo¿±c uk³ony od ³adnej Saksonki, córki mojej gospodyni; trzeba wam wiedzieæ, i¿ Gorecki mieszka³ w tym samym co ja pomieszkaniu i ta panienka zamiast odpowiadania mu na jego sentymenta, o mnie mu ci±gle robi³a pytania; znudzony tem powiedzia³ jej, ¿e ja siê ¿eniê w Pary¿u. Boj±c siê zatem, aby ta plotka do was nie dosz³a i nie przerazi³a was, muszê jej tu zaprzeczyæ". Przepowie¶æ dla Odyñca brzmia³a znacznie drapie¿niej, ale S³owacki otoczy³ j± cudzys³owem gêstym jak ostrokó³: "A teraz wstydzê siê powiedzieæ co robiê - oto jak szatan ob³±kiwam m³od±, 16 letni± panienkê - która ju¿ od dwóch dni ma gor±czkê z malign±. - Otó¿ to jeszcze diament do moich wspomnieñ - brakuje tylko, ¿eby zwariowa³a. - Bogdaj to zawsze Saksonki po francusku uczyæ - dobre stworzenia, a ta, co teraz w moje szpony popad³a, urodzona w Bordeaux, ma twarz Hiszpanki i krew hiszpañsk±, i imiê amerykañskie - imiê znajdziesz w romansie Coopera Les Mohicans. - Ale dosyæ tych bredni - oto pyta³e¶ siê, co tu druk kosztuje".

Maska, cudzys³ów, gra. Kamizelka w wielkie kolorowe kwiaty, szarawarki jedwabne, buciki, laska, itd. to te¿ obce s³owa przepowiadane, czyli pokazywane i obnoszone w Ogrodzie Tuleryjskim jako cytat z niedokoñczonej, bo nie daj±cej siê zapisaæ, opowie¶ci. S³owacki grywa³ role równie¿ strojem: partie angielskiego d¿entelmena lub dandysa; ubiera³ siê w przyodziewek z dystansem jakby cytowa³ cudzy tekst. Przepowiada³ i mno¿y³ cudzys³owy, a kiedy siê mu wyda³o, ¿e trochê z mno¿eniem cudzys³owów przesadza - smak poetycki i gust raczej go nie zawodzi³ - wtedy dopisywa³, jak w wypadku przepowie¶ci o tajemniczej i kulawej dziewczynie z cmentarza Père-Lachaise lub w wypadku opowie¶ci o dziewczynce z bukietem groszków, która us³ugiwa³a S³owackiemu i Zienkowiczowi w Wesalu - "pewno ¶miaæ siê ze mnie bêdziecie".

O cudzys³owie - w listach do Matki - zapomnia³ dwukrotnie. Zapomnia³, albo chcia³ zapomnieæ. Po raz pierwszy - gdy w czwartek, 12 kwietnia 1832 roku z drukarni Pinarda (w³a¶ciciel zmar³, zak³ad prowadzi³y trzy córki Pinarda) wysz³y jego tomiki poezji. Tego dnia S³owacki czu³ siê w pe³ni sob± i nie potrzebowa³ cudzys³owów. Zdawa³o mu siê przez krótk± chwilê ¿e wyrwa³ wszystkie ko³ki w p³ocie, wybiega na ³±kê i obejmuje drzewo, wiêc pozwoli³ sobie nawet na niewinne, ale oczywiste k³amstwo: "Mam Poezje moje i pierwszy dzieñ ich wyj¶cia, by³ dla mnie ¼ród³em nieskoñczonych przyjemno¶ci [...] Dzi¶ zobaczy³em u Pinarda rejestr ludzi s³awnych zawartych w biografii «Contemporains», a pod liter± S. taki porz±dek: Skrzynecki Jan, S³owacki Euzebiusz, S³owacki Juliusz, Smuglewicz Franciszek, ¦niadecki Jan, ¦niadecki Jêdrzej; widzicie ¿e w dobrym jestem towarzystwie. Ucieszy³o mnie to bardzo. Jest to najs³awniejsza biografia. [...] Wiem, Kochana Mamo, ¿e Tobie to zrobi przyjemno¶æ, ¿e kiedy bêd± chwaliæ Julka, to wreszcie uwierzysz, ¿e to nie czyni± osoby dla oszukiwania ³atwowiernej, kochaj±cej Matki". I S³owacki zaszed³ do warsztatu, by bawiæ trzy siostry s³owem.

Sk³ama³. W biografii s³awnych ludzi wydanych onego czasu w Pary¿u jego nazwiska brak. Co prawda Rodacy planowali jakie¶ uzupe³nienia, ale nic z tego nie wysz³o. Wystarczy zajrzeæ do przypisów Eugeniusza Sawrymowicza w Korespondencji. Nazwiska nie by³o, ale on go Matce nie przepowiedzieæ nie umia³.

Drugi raz zapomnia³ cudzys³owu, gdy pisa³ o Kutasie, a pisa³ dwukrotnie: "Matko Kochana widz±c jak to wiele ludzi teraz mnie lubi i mnie kocha, i mogê powiedzieæ uwielbia, nie wstydzi³aby¶ siê swego syna. K³ania³em siê kutasom u butów, które mnie przyjê³y; wy je uwielbiacie, szczê¶liwi. Nie wiecie, co to jest bli¿sze poznanie ludzi, jest to «le prophète voilé de Karashan» tak go nazywamy ze Skibickim. [...] Przez ca³y czas bardzo dobrze siê prowadzê, ¿adnych zbytków i wyboczeñ. Nie mam czasu nic czytaæ. Nic nie piszê, to dowodzi, ¿em zdrów i silny. [...] Przyszed³ wieczór; ogromne zgromadzenie, mnóstwo dam polskich i francuskich, m³odych i ³adnych. La Fayette prezydowa³; wszyscy czytali po francusku, kutasy tak¿e, czytano wiersze francuskie, potem na koñcu wiceprezes obracaj±c siê do zgromadzenia rzek³, ze towarzystwo uprosi³o najwiêkszego z poetów polskich [podkre¶lenie S³owackiego], aby po polsku deklamowa³, a st±d wzywa pana S., aby zasiad³ miejsce. Pan S. nie zasiad³, lecz stoj±c mówi³... Có¿, trudno opisaæ; rzuca³em ca³ym zgromadzeniem, potem roz³ama³em wiersz ody i powiedzia³em jedn± ¶liczn± historyczn± powie¶æ w trzynastu wierszach, znów wróci³em do ody i zakoñczy³em my¶l± z «Lambra» wyjêt±. [...] Francuzi mówili, ¿e z tak± dusz± deklamowa³em, ¿e wszystko zrozumieli prawie. Kiedy po skoñczeniu spojrza³em na t³um dam, obaczy³em oczy jednej ¶licznej tak impertynencko zwrócone ku mnie, ¿e moje musia³em odwróciæ, i znów spojrza³em, i jeszcze to samo spojrzenie; ¿eby tak d³ugo, to bym zwariowa³".

Salomea Bécu przy s³owie "kutas" dopisa³a wyra¼nie: "Lelewel". "Le prophète voilé de Korashan" - to (jak ustali³ Eugeniusz Sawrymowicz) aluzja do tytu³u pierwszej opowie¶ci z poematu Moora Lalla Rookh pt. The Veiled Prophet of Khorassan. Bohaterem opowie¶ci jest potwór odgrywaj±cy rolê bóstwa, maj±cy stale zas³oniêt± twarz. Stosunek S³owackiego do Lelewela cudzys³owu nie wymaga³, ale by³ cytatem z wiersza Mickiewicza: Popas w Upicie. (Zdarzenie prawdziwe) :

 

                              Obok siedzia³ m³ody,
We fraku z samodzia³u, krojem nowej mody,
Fryzowa³ sobie czubek, ko³nierzyk, a czasem
Bawi³ siê p³ywaj±cym u buta kutasem,
Lub ¿artowa³ z s±siada, którego p³aszcz d³ugi
I krzy¿ czerwony znakiem ko¶cielnego s³ugi.

 

S³owacki nie potrafi³ siê od cytatów wyzwoliæ nawet wtedy kiedy pisa³ Matce wprost prawdê (swoj± prawdê) o ludziach, którzy - zgodnym zdaniem autora i czytelniczki - stale nosili na twarzy maskê.

[...]

 

Cz³onek Polskiej Akademii Umiejêtno¶ci J. Talko-Hryncewicz, rozpatrzywszy na posiedzeniu Komisji Antropologii i Prehistorii niektóre szczegó³y budowy czaszki na podstawie jej odlewu i wizerunków poety, wykaza³ asymetriê oczodo³ów oraz stwierdzi³ wiêkszy rozwój lewej strony lewej skroni, a szczególnie lewego wyrostka jarzmowego ko¶ci czo³owej ¶wiadcz±cy, wespó³ ze znaczn± pojemno¶ci± czaszki i jej rozmiarami, o wy¿szej inteligencji.

Zestawiaj±c pojemno¶æ czaszki S³owackiego z innymi wybitnymi lud¼mi, autor wykaza³, ¿e ju¿ od dzieciñstwa wystêpowa³ u S³owackiego typ zwany przez Francuzów mózgowym, o wielkiej czaszce, wydatnem i wynios³em wypuk³em czole i du¿ych czarnych oczach. Takiemu typowi, przy przedwczesnym umys³owym rozwoju, utarta tradycja nie wró¿y d³ugiego ¿ycia. "Dziecko cudowne" pisaæ zaczyna wiersze, a ¿±dza s³awy tak go podnieca, ¿e chce ¿ycie swe jak najpoetyczniej urz±dziæ. Pragnie on ¿yæ najskromniej, cierpieæ nawet niedostatek, byleby tylko Bóg da³ mu po ¶mierci nie¶miertelno¶æ. Od m³odych lat rozwija siê w nim strona duchowa coraz bardziej, ale kosztem si³ fizycznych. Typ mózgowy, w³a¶ciwy wiekowi dziecinnemu, po³±czy³ siê w S³owackim z typem astenicznym, zwanym przez Francuzów oddechowym ("type réspiratoire"), który charakteryzuje w±t³a budowa cia³a, w±ska klatka piersiowa, d³ugi tu³ów i koñczyny z dziedziczn± gru¼lic±.

Cz³onkowi PAU J. Talko-Hryncewiczowi opowiedzia³a czaszka o melancholijnym nastroju poety, o nietowarzysko¶ci i o ¿yciu w¶ród ¶wiata fantazji, zjaw i duchów, ¿e jej nosiciel nie licz±c siê z rzeczywisto¶ci±, szuka³ ci±gle nowych wra¿eñ i podniet w mi³o¶ci idealnej, pod której urokiem móg³ marzyæ i tworzyæ swe nie¶miertelne utwory, odznaczaj±ce siê tak form±, jak i stylem kunsztownym, bogactwem kolorytu i muzykalno¶ci±, ¿e odczuwa³ on równie¿ piêkno przyrody, choæ przy nadzwyczajnem przeczuleniu i wrodzonej ambicji, bola³y go doznane zawody. Niemniej przygniata³y go sprawy polskie, krajowe i emigracyjne.

Nastêpnie, celem rozpoznania rasy, autor porówna³ typ S³owackiego z wynikami dawniejszych swych badañ nad typem szlachty polskiej na Ukrainie i ludu ukraiñskiego i doszed³ do wniosku, ¿e istnieje miêdzy nimi antropologiczne pokrewieñstwo. S³owacki by³ ni¿szego wzrostu ni¿ szlachta i lud i posiada³ s³absz± budowê: nieco bardziej wed³ug g³ównego wska¼nika krótkog³owiec, o w±skim czole i miernej potylicy. Kiedy u polskiej szlachty i ludu ukraiñskiego wystêpuje, przy g³owie krótkiej, twarz mocno zbudowana, dosyæ szeroka i mizernie d³uga oraz nos miêsisty i szerszy, to S³owacki, chocia¿ wska¼nik posiada analogiczny, jednak ró¿ni siê zasadniczo od szlachty i ludu w±sko¶ci± górnej szczêki i ¿uchwy, co nada³o mu wygl±d bardziej wyd³u¿ony, przy ko¶cistym, garbatym, wielkim i bardzo w±skim nosie.

Te cechy ka¿± szukaæ jakiej¶ przymieszki. Na my¶l szukania naprowadzi³ autora prof. Kleiner t³umacz±cy wizje mistyczne S³owackiego, w których to wizjach wyprowadza poeta ducha Mickiewicza z Judei od wielkich proroków, a siebie z Armenii i z Hellady. Armeñczykiem, w którym uosabia siebie, by³ Her w Królu-Duchu. Ta p³omienno¶æ wyobra¼ni u S³owackiego, prawdziwie wschodnia w bogactwie wra¿eñ, kolorytu i fantazji, na co nie zdoby³ siê ¿aden z naszych poetów, ka¿e przypuszczaæ znakomitemu krytykowi, ¿e w utworach Juliusza tkwi wiele pierwiastków zaczerpniêtych ze Wschodu. Cechy antropologiczne wskazuj± na mo¿liwo¶æ rasowego pokrewieñstwa S³owackiego z Ormianami.

Innych przymieszek rasowych cz³onek PAU siê nie dopatrzy³, ale pozosta³ w rozterce.


(Ko¶ció³ ¶wiêtego Rocha, Przypadki Fulgentego Rymgay³³y)

Sfinx