27

Dlaczego Śmierć w wodzie? Koniec wieku za pasem, ale to nie znaczy, że jeźdźcy Apokalipsy nadciągną z wybiciem 1 stycznia roku 2001 i że wszyscy się potopimy. Specjaliści od biznesu i od telewizji już teraz kombinują, jak zarobić gigantyczne pieniądze na Sylwestrze przełomu stuleci: planują zdmuchiwanie świec na tortach grubych i wysokich jak wieże Bastylii przez planetarną publiczność posadzoną na stadionie. Walt Disney Company urządzi koszmarną krucjatę dziecięcą do połączonego grobu Królewny Śnieżki i Kaczora Donalda, McDonald's wyprodukuje z pewnością hamburgera długości boeinga 747 ze zbiornikami wypełnionymi keczupem, a Parlament Europejski i UNESCO zamierzają sprowadzić do Brukseli tłumy dzieci, żeby przedyskutowały własny projekt reformy ludzkości, Unii Europejskiej, NATO oraz przyszłych smaków gumy do żucia. Król Maciuś Pierwszy pociera z uciechy członkami w mogile.

Śmierć w wodzie po to, by wyć.

28

Po co Śmierć w wodzie, skoro specjaliści twierdzą, że obecny koniec wieku nie kryje żadnego sensu symbolicznego? Jean Delumeau, znany polskim czytelnikom z Historii strachu, twierdzi, że koniec roku 2000 chrześcijanom kłopotu nie sprawia, bo wiadomo, że Jezus narodził się sześć albo cztery lata przed rokiem "0". Żydów i Muzułmanów koniec wieku też do niczego specjalnego nie dopinguje. Żadna przepowiednia w tę noc końca świata nie wtłacza.

Georges Duby, niedawno zmarły znakomity mediewista francuski, twierdzi, że strach roku 1000 wymyślili dopiero dziewiętnastowieczni historycy: naszych przodków podobno wielki lęk wtedy nie ogarnął. Dlaczego więc skóra (jednak) trochę cierpnie? Czy aż tak bardzo ulegliśmy mediom i Internetowi, że nawet nasze lęki i radości od innych zależą?

Śmierć w wodzie, żeby sprawdzić, po co my żyjemy.

29

Komunizm szlag trafił - i Bogu niech będą dzięki, chociaż we Francji coraz mocniej się rozlega śpiew nostalgicznych syren z czerwoną gwiazdą pod ogonem. Ale też bankrutuje na naszych oczach model państwa opiekuńczego i państwa dobrobytu. Powstaje nowa klasa bezrobotnych, bezprizornych końca wieku i rośnie. Co prawda, w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii i w Holandii udało się bezrobocie przyhamować, ale we Francji sięga ono 12%. We Francji światowe bankructwo dawnych i brak nowych pomysłów na życie zbiorowe objawia się najwyraźniej.

Dlatego warto się wsłuchać, jaki rytm na paryskim bruku wybijają kopytka: zajeżdżonej kobyły historii? miałkich biesów? osiołka rodziny biednego cieśli? A może nadciągają nowi barbarzyńcy? Nie wiem, ale się dowiem.

Po to napisałem Śmierć w wodzie.

30

Nigdzie tak słodko nie żyło się jak we Francji i dlatego tak gorzkie leją się tu łzy. Taka była "kolorowa bajecznie" - niczym Panna Młoda w oczach księdza dobrodzieja w Weselu. A teraz puder opada tynkiem z Opery na Placu Bastylii. Francja, rozczarowana utopiami XX wieku, odczuwa tęsknotę do nowej utopii jeszcze bez nazwy, jeszcze bez twarzy. Panna Utopia nadejdzie w pląsach, z nieznanym wirusem w trzewiach.

W Polsce przodujący kapitalizm szumi i pręży muskuły, we Francji trzęsie się skurczony i starawy. Zanosi się na rytualną orgię, z której powstanie nowy ład, wyklują się inne pomysły na życie. Francja wydaje się dziś "chorym człowiekiem Europy", ale jednocześnie jej organizm tak silny, tak bogaty - nie tylko zasobami mamony, lecz mocą ducha i wielu tradycji, mądrości ludzi i prawdą win rozmaitych - że chorobę pacjent przeżyje.

Roland Barthes pisywał "mitologie codzienne". Pokazywał na prostych przykładach, jak słowa kłamią myśli, bo ktoś inny zaczął gadać za nas. Jak befsztyk z frytkami zastąpił drzewiej we Francji narodowe znaki, a model citroëna DS 19 zwany "boginią" - Boga. Barthes pokazywał, jak rodzi się "mit dzisiaj". Mit, czyli słowo skradzione, maska. Paryskim pasażom patronował Walter Benjamin, autor nigdy nie skończonego dzieła: Paryż, stolica XIX wieku. Księga pasaży. Duch Rolanda Barthes'a wziął pod opiekę Raptularz końca wieku. Wokół Śmierci w wodzie - żywioł, który mnie kiedyś przytuli.


(Śmierć w wodzie: fr. książki)

Sfinx