109 Motto z Friedricha Nietzschego do XII tezy historiozoficznej Waltera Benjamina: "Potrzeba nam historii, ale innej niż ta, którą uprawiają błądzący w ogrodach erudycji". 110 12 sierpnia 1933 roku Walter Benjamin zanotował widzenie (w dwóch wersjach), jakie miał w ataku sierpniowego szaleństwa w Ibizie, przytrafiającego się w południowych krajach ludziom szczególnie wrażliwym lub śmiertelnie zakochanym. Nadał mu imię "Agesilaus Santander". Benjamin lubił skrywać się wśród wymyślanych anagramów, również kobiecych: wiele swoich esejów podpisywał imieniem Anna M. Bie. Gershom Scholem poświęcił analizie widzenia z Ibizy jedną z najbardziej niesamowitych rozpraw: Anioł Waltera Benjamina, zdając sobie sprawę, że w hiszpańskich zapiskach kryje się klucz do życia i pisania jego przyjaciela. Obie wersje widzenia z Ibizy zaczynają się podobnie: "Kiedy się urodziłem, rodzicom przyszło do głowy, że mógłbym kiedyś zostać pisarzem. Doszli zatem do wniosku, że byłoby dobrze, gdyby nie wszyscy od razu zauważyli, że jestem Żydem. Z tego względu, oprócz zwykłego imienia, nadali mi dwa inne, niezwykłe, by nie rzucało się w oczy, że nosi je Żyd lub że należą one do mnie jako imiona". W Ibizie spadła zasłona z tajnego imienia. Benjamin podjął próbę autoegzorcyzmów. 111 Lęki dręczyły Benjamina przez całe życie, także w godzinie śmierci: Gershom Scholem, podobnie zresztą jak Rainer Rochlitz, autor rozprawy Le désenchantement de l'art. La philosophie de Walter Benjamin (Odczarowywanie sztuki. Filozofia Waltera Benjamina, Gallimard 1992) uważa, iż gestapo po Benjamina by nie przyszło i tylko nocne przerażenie zmusiło go do samobójstwa. Lęk przed samym sobą opisany w Berlińskim dzieciństwie, kompleks garbatego skrzata, nienawiść do własnego ciała uznanego za brzydkie i niesprawne, lęk przed kobietami ujawniony najwyraźniej w stosunkach z Asją Łasić, opisany przez Jacques'a Derridę w najciekawszej jego książce Moscou aller-retour (Moskwa tam i z powrotem, Editions de l'aube, 1995), lęk przed "dobroczyńcami" i "opiekunami" z Instytutu Frankfurckiego: Adornem i Horkheimerem, którzy wypłacali mu co prawda nędzne pieniądze, ale za to zmuszali do pisania tak, jak Benjamin nie chciał, lęk przed swoim wielkim przyjacielem Gershomem Scholemem, zarzucającym mu zaczadzenie materializmem historycznym i odejście od mistyki żydowskiej, lęk przed Brechtem, który potrafił brutalnie wyzywać Benjamina od żydowskich mesjanistów, zdradzających interesy proletariatu. Lęk przed nazizmem i lęk przed komunizmem. Walter Benjamin bał się innych. I rozdwojenia w sobie. Zgodnie z tradycją kabalistyczną wierzył, że słowo stwarza obraz człowieka. Agesilaus Santander to magiczna projekcja imienia. Prośba o zwycięstwo nad lękiem. 112 Co kryje się pod tymi dwoma słowami? Agesilaus - to imię króla Spartan. Santander - to miasto w północnej Hiszpanii. Gershom Scholem twierdzi, że Benjamin przez całe życie tworzył anagramy. W archiwach frankfurckich znajduje się ich okazały zbiór. Michel Espagne i Michael Werner udowodnili w rozprawie Paryskie rękopisy Waltera Benjamina i "Passagen-Werk", zamieszczonej w rewelacyjnym, liczącym ponad tysiąc stron, tomie Walter Benjamin i Paryż (Editions du Cerf, 1996, kolekcja "Pasaże"), że odkryty dopiero w 1981 roku przez Agambena w paryskiej Bibliothéque Nationale zespół archiwalny zawierający nieznany projekt Księgi pasaży został ułożony za pomocą skomplikowanego systemu anagramów. W książce o niemieckim dramacie barokowym Benjamin pisał, że przez anagram lepiej widzimy słowo; sylaby i dźwięk ujawniają się w nim z dumą, wyzwolone z wszelkich związków znaczeniowych. W anagramie rzecz i słowo stają się ciałem. Benjamin - nie wiem, czy świadomie - uprawiał za pomocą anagramów medytacje opisywane przez żydowskiego mistyka Abrahama Abulafię urodzonego w roku 1260 w Saragossie. Abulafia wypracował techniki ekstazy polegające na kombinowaniu liter, w których szczególną rolę odgrywała - bliska sercu Mickiewicza - gematria, czyli odkrywanie liczbowej wartości słów za pomocą egzegezy kabalistycznej. 113 Gershom Scholem pokazał, że imię Agesilaus Santander to anagram Angelus Satanas: Anioła-Szatana występującego równie często w tekstach hebrajskich, jak i w drugim liście świętego Pawła do Koryntian: "Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą" (2 Kor 12,7). Angelus Satanas to imię Lucyfera, anioła upadłego i zbuntowanego, anioła prześladowcy. Wiadomo, jak wielkie znaczenie przywiązywał Benjamin do obrazu Paula Klee Angelus Novus. Nie rozstawał się z nim nigdy. Obraz Paula Klee przedstawia istotę dwuznaczną: opiekuńczą i prześladującą, ducha dobrego i ducha złego, anioła stróża i demona lęku. Angelus Novus jest jednocześnie portretem Lucyfera i alegorią nieprzebranych zastępów anielskich, które zgodnie z tradycją talmudyczną, wyrażoną w traktacie Otzar Hakabad Abrahama Abulafii (1879), wznoszą się ku Bożej chwale i znikają w jej blasku jak iskry. Agesilaus Santander to tajne imię anioła z tempery Paula Klee. To znak rozdartego sprzecznościami żywota Waltera Benjamina: uznającego się za absolutnego wygnańca i bezwzględnego pechowca. We wszelkich dziedzinach życia. 114 Duchowe źródła inspiracji Benjamina zadziwiają, a cel jego myślenia przyprawia o zawrót głowy. W młodości rozczytywał się w niemieckich mistykach i poetach romantycznych: Jakubie Boehmem, Hammamie, Hölderlinie i Herderze. Napisana w więzieniu fantazja francuskiego wizjonera Augusta Blanquiego Do wieczności przez gwiazdy wywarła na nim wrażenie ogromne, podobnie jak Gwiazda Odkupienia zredagowana w ciągu kilku miesięcy rozprawa Franza Rosenzweiga, żydowskiego myśliciela pragnącego się nawrócić na katolicyzm. Benjamina pociągała też filozofia judaizmu, ale - jak twierdzi Gershom Scholem - o judaizmie nie wiedział on nic, a jeśli coś wiedział, to tylko od niego. Twórczość Benjamina: niedokończona, a przecież jednorodna, rozdarta w sprzecznościach, ale najwyraźniej konsekwentna, ezoteryczna, wizyjna i katastroficzna, ale przecież dążąca do najradykalniejszej precyzji i przepełniona nadzieją, że ON może przyjść dziś wieczorem. 115 Już wiem: Benjamin czyhał na objawienie. Jak większość mistyków pragnął teologię zanurzyć w historii, a uczonego wynieść na stolec proroka: pragnął przekształcić całość europejskiego racjonalizmu i irracjonalizmu w nową jedność myślenia i bycia, czyli wypracować sposoby oglądania zapomnianej prawdy o dziejach w nagłym rozbłysku, w ekstazie. Chciał być uczonym wizjonerem. Misja niemożliwa. Zadanie nie do wykonania. Habilitacja zgodnie odrzucona przez porządnych niemieckich uczonych. 116 Benjamin pojmował pracę historyka jako zadanie tłumacza snów. W Pismach francuskich zauważył, że prawdziwy historyk, niczym średniowieczny kronikarz, opowiada zdarzenia bez dzielenia ich na ważne i nieważne, bowiem wszystko to, co się wydarzyło, ma sens. Każda chwila i drobina istnienia się liczy. Kronikarze średniowieczni opowiadali, podporządkowując swą opowieść niezbadanym wyrokom Opatrzności, odsunąwszy od siebie pokusę objaśniania i segregowania wydarzeń: "Zadawalali się egzegezą, której rola nie polegała na umieszczaniu wydarzeń w rygorystycznie pomyślanym ciągu, ale na opisie sposobu, w jaki zajmują one miejsce w niezgłębionym porządku rzeczy". Porządek rzeczy wychodzi od samych rzeczy. Historyk musi się nauczyć czytać. Czytać anagramy. 117 Stąd pomysł Księgi pasaży, a raczej trzy projekty dzieła przenikające się wzajemnie i - jak zwykle u Benjamina - nigdy nie zwieńczone: projekt fantazmatyczny najbliższy jego doświadczeniom nadrealistycznym i przekonaniu, że palenie opium otwiera jakąś furtkę w murze. Historyk przypominał w nim szmaciarza szperającego w starych łachach na paryskich marchés aux puces lub błądzącego po bulwarach w aurze gazowych latarni. Drugi projekt Księgi pasaży ujawniał historyka w roli terapeuty leczącego śpiących z błyskotek techniki i masowo produkowanych towarów. W tym projekcie Benjamin najsilniej pragnął ukryć naturę mistyka i teologa w materialistycznej retoryce. Na szczęście - i tym razem - nic z tego nie wyszło. W projekcie trzecim historyk pojawił się jako guślarz, obrzędowy przewodnik misteriów, potrafiący zatrzymać czas, odsłonić "moment wieczny", nawiązać kontakt ze zmarłymi i ujrzeć. Co? 118 Myślałem, że wiem, ale jeszcze nie wiem. Mógłbym to nazywać rozmaicie. Próbowałem, na różne sposoby. Benjamina studiowałem długo i starannie. Czytałem uważnie, co o nim napisano w kilku językach, chociaż nad całą bibliografią pewno nie panuję. Nie chcę jednak używać słów, które nie przeszły przez próbę anagramu. W każdym razie gra toczy się o widok nad widoki i o pieśń nad pieśniami. O to, by Angelus zwyciężył Santandera. 119 Bazyl Kerski, mój berliński przyjaciel, przysłał mi niedawno katalog wystawy "Walter Benjamin. Theoretiker der Moderne", w którym znalazłem reprodukcję obrazu Desidereo Monzu Eksplozja w świątyni. Jeszcze stoją mury kościołów, spadające kolumny zastygły na chwilę w locie. Na moment długi jak wieczność. Nieuchronna katastrofa nastąpi, ale jeszcze nie teraz. Wszystko może się wydarzyć. Nawet Drugie Przyjście. 120 Thomas Stearns Eliot, Jałowa ziemia: "Kim jest
ten, który idzie tam, gdzie ja i ty?"
|