Poezja i obrzęd.
Słowo i tradycja według Mickiewicza

 

1.

"Jezus powiedział: «Błogosławiony jest lew, którego człowiek zjada tak, że lew staje się człowiekiem. Ale przeklęty jest człowiek, którego lew pożre tak, że lew stanie się człowiekiem!»"[1]

 

2.

Poeta, który z niejasnych powodów przestaje pisać, naraża się na podejrzenia i kpiny bliźnich. Powiadają o nim, że się zmarnował albo zwariował. Mickiewicz skończył z pisaniem utworów artystycznych i rozpoczął działalność pod każdym względem podejrzaną, gorsząc przyjaciół, wielbicieli oraz coraz liczniejszych wrogów. Zachował się tajemniczo, dwuznacznie, jeśli nie zdradziecko.

Owa działalność, po zanotowaniu na początku lat czterdziestych w paryskim kajecie ze złoconą klamrą ostatnich partii gnomicznych aforyzmów włączonych przez filologów do Zdań i uwag, przejawiała się gestykulacją coraz namiętniejszą i bardziej skandalizującą: organizacją sekty nazwanej Kołem Sprawy Bożej, stopniowym przekształcaniem wykładów w Collège de France, ku zgorszeniu publiczności polskiej i francuskiej, w rodzaj psychodramy wypełnianej wydarzeniami rytualno-obrzędowymi, ocenianej najchętniej jako marny teatr, później miotaniem się we Włoszech pomiędzy Zamoyskim, legionistami i zmartwychwstańcami, porykiwaniem w antyszambrach papieskich na Kwirynale, zwierzęcym wyciem przed Jełowieckim dochodzącym przez ściany klasztoru na Trinita dei Monti do uszu Makryny Mieczysławskiej, płaczem w kwaterze Krasińskiego przy via del Baubino.

Mickiewicz przestał pisać, ale coraz więcej mówił o słowie: o "Słowie" rozpoczynającym się wielką literą. Słowo stało się jego obsesją lub - łagodniej - celem życia. Były poeta piszący rozpoczął eksperymenty, które trudno jednoznacznie określić, ale warto je przemyśleć. Niewątpliwie dążył do stworzenia poezji innego rodzaju, nowej poezji niepisanej, nawiązującej do starych tradycji obrzędowych, w których taniec, śpiew, muzyka, wspólnota rytuału obejmuje uczestników i służy tak zwanym wyższym celom. Nie bez powodu autor Pana Tadeusza uznał, że tylko jego Dziady są coś warte i chciałby je kontynuować.

 

3.

"Słowo, poezja wydana w słowa, jest już nieszczęściem dla ducha, który popełnia w ten sposób zdradę na samym sobie. Słowo napisane dowodzi niemocy czynu. U Greków nawet prawdziwa poezja oznaczała nie co innego, jak działanie. «Poesis» po grecku znaczy działanie. Czegóż domaga się autor polski [Zygmunt Krasiński]? Oto aby duchy najhartowniejsze, najwznioślejsze, najsilniejsze, te, które obcują z Bóstwem, zachowały wszystkie swe siły na działanie zamiast słowa. Taka jest myśl wstępu Nie-Boskiej komedii: biada poetom, jeśliby poprzestawali tylko na słowach. Wtedy poezja rzucałaby im wieniec zwiędłych kwiatów i byliby skazani bawić się nimi przez całe życie"[2].

 

4.

Cel owych eksperymentów polegał na odzyskaniu łączności ze zmarłymi, z całymi łańcuchami pokoleń, by żywi uzyskali specjalną moc - to brzmi niebezpiecznie, ponieważ moc nieodwołalnie kojarzy się z przemocą. Przemoc towarzyszyła działaniom Mickiewicza, nie wolno tego ukrywać, aż w końcu on sam zrozumiał, że wstępuje w otchłań i w liście do Towiańskiego wyznał, że odebrał jedyną wolność, jaka pozostała wygnańcom - wolność milczenia, choć - najprawdopodobniej przerażony własną szczerością - użył słówka "my".

Mickiewicz nie kierował się jednak złymi intencjami: pragnął "schwycić Pana Boga za nogi", to znaczy osiągnąć rzecz nieosiągalną - podnieść mowę do potęgi słowa stwarzającego świat na nowo i chociaż chętnie powtarzał, że dzieło stworzenia osiągnie się "duchem", to jednak - wbrew pozorom - ciała nie lekceważył. Wypracowana, uzyskana, wybłagana, wywalczona siła duchowa powinna przecież dotykać i przenikać, przemieniać materię, wszelką materialność - najdosłowniej.

 

5.

"Teraz będzie można zrozumieć owe piękne wiersze Garczyńskiego. Człowiekiem zupełnym jest:

Tylko ten, kto w natchnieniu wiek swój porozumie,
Komu ów tajny popęd jak stworzenia słowo
W świat się cały rozłoży, roztryśnie się w ciało;
I on to ciało widzi - w samotności - w tłumie
W dzień i w nocy - i tego ciała jest połową...
(Wacława dzieje, s. 100)

 

Jeśli to tajny popęd daje słowu ciało, rzecz jasna, że słowo takie ma doskonałość wyróżniającą wszelkie dzieło rodzącego się z popędu i w swym działaniu posiada nieomylność popędu. Garczyński mówi to o artyście, ale jego powiedzenie można stosować do człowieka w ogólności.

Możemy przeto stworzyć słowo jedynie, o ile wzniecimy w sobie ogień twórczy, rozwijając to, co poeci nazywają naszym popędem tajnym, a co jest po prostu miłością Boga; podnosząc się do stanu, w którym możemy otrzymywać natchnienie, to znaczy obcować z Bogiem"[3].

 

6.

Eksperymenty uprawiane przez Mickiewicza, wbrew woli i najczęściej ku wielkiemu zgorszeniu Towiańskiego, o przerażeniu rodaków na emigracji lepiej nie wspominać, ujawniały się w ciągach akcji zewnętrznych: podczas zebrań Koła Sprawy Bożej, w auli Collège de France, w kościołach katolickich i w żydowskiej bożnicy, w salonach, w szpitalach, w więzieniach i na ulicach oraz w akcjach wewnętrznych, a raczej bardziej prywatnych, uprawianych w samotności lub w bardzo nielicznym gronie. Osoby postronne owe eksperymenty śmieszyły lub przerażały banalnością, sprawiały wiele cierpienia, którego, na przykład, Celina Mickiewiczowa - z winy swego męża - doznała w skandalicznie wielkich dawkach, więc lepiej do nich nie wracać, zresztą już o nich sporo powiedziano[4].

 

7.

"Dla niektórych ludzi sztuka jest jeszcze obrządkiem religijnym, jedynym obrządkiem, jaki śmią spełniać. Wielcy artyści, ci nawet, co jawnie wyznają materializm, zachowują przecież odczucie, czy też wspomnienie, zasadniczych prawd religii. Wierzą w udzielny byt duszy, w jej nieśmiertelność i działanie. [...] Sztuka nie jest przypomnieniem rzeczywistości: tworzy przedmioty, których oglądania nikt sobie nie przypomina. Sztuka wreszcie nie polega na zręcznym ułożeniu typu rodzajowego ze złączonych rozmaitych cząstek wziętych z gatunków i osobników: byłaby to robota kompilacji materialnej albo abstrakcji umysłowej, a przecież arcydzieło jest czymś bardziej konkretnym. Gdzież zatem znaleźć typ, ideał arcydzieła?

Ten ideał istnieje w krainie duchów. Niektórzy filozofowie starożytni: Pitagoras, Platon, wiedzieli o tym; wszyscy wielcy artyści to czuli; teoretycy dzisiejsi poczynają to miarkować. Sztuka powinna wcielać ten ideał w kształt widomy, powinna dać nam odczuć i widzieć ducha przedstawianej osoby, wyzwalając go od pokrywy ziemskiej, która go przesłaniała, a przywracając mu kształt będący tylko wyrazem jego wewnętrznej istoty, kształt, jaki mógłby i powinien by mieć na ziemi.

Żeby tak wystawić ducha w jego kształcie przyrodzonym, potrzeba go pierwej widzieć; tak jest, potrzeba go pierwej widzieć! Sztuka zatem jest pewnego rodzaju wywoływaniem duchów, sztuka jest czynnością tajemniczą i świętą"[5].

 

8.

Uprawianie przez Mickiewicza sztuki jako wywoływania duchów, "czynności tajemniczych i świętych", historycy literatury opisywali jako działania zmierzające do zgodności pomiędzy słowem i czynem. Uzyskaniu zgodności słowa i czynu najlepiej i najłatwiej służy posłuszeństwo, chęć wykonywania rozkazów ludzi uznawanych za lepszych i mądrzejszych, skłonność do mimikry, czyli najrozmaitsze formy duchowej i cielesnej przemocy, którą Mickiewicz chętnie w Kole Sprawy Bożej stosował i której członkowie sekty ulegali. Gdyby akcje Mickiewicza wykonywane w imię poezji nie pisanej, lecz uprawianej "całym ciałem i całym duchem" sprowadzały się całkowicie do mimikry, należałoby zgodzić się z Adamowymi wrogami: przyznać, że skarlał lub zwariował, a z piętnastu ostatnich lat jego życia uczynić drobny przypis do powszechnych dziejów nikczemności.

Warto jednak sprawdzić intencje Adamowe, zrozumieć je lub przynajmniej osadzić w tradycji autorowi Zdań i uwag najbliższej - w tradycji biblijnej.

 

9.

"Idea słowa jest kluczem zagadnień, któreśmy roztrząsali, oraz tych, którymi jeszcze mamy się zająć. Tu należy przypomnieć Panom przytoczony już przy innej sposobności ustęp poety polskiego o słowie i o tym, kto je nosi w sobie. Słowo - mówi autor Nie-Boskiej komedii - zamieszkało w człowieku jako Bóg w świecie; mieszka całe w każdym wyrazie, każdym ruchu, w każdym czynie człowieka, jak Bóg niezmierzony istnieje w każdej cząsteczce, wszechobecny, a nigdzie nie uchwytny. Błyszczy to słowo jak gwiazda na czole człowieka; nadaje mu prawdziwą cechę męża[6].

[...] Owóż prawdziwą cechę męża stanowi energia. Jeszcze jeden wyraz sakramentalny epoki. Energia! Znamienny wyraz języka współczesnego! Kościół urzędowy, który tyle zaczerpnął wyrazów i formuł z umiejętności świeckiej, ten jeden uporczywie jeszcze odrzuca; nie wprowadza go ani do swych pism, ani do kazań. Lęka się energii; A cóż jest energia? To Słowo, które się już realizuje, które staje się życiem, ożywia, karmi. Ewangelia powiada: «Nie samym chlebem żywie człowiek, ale wszelkim słowem, które pochodzi z ust Bożych». Można rzec śmiało, opierając się na Ewangelii, że jeśli gdzieś istnieje nędza i głód duchowy, to dowód, że zabrakło tam już słowa Chrystusowego. Ewangelia była opowiadana, aby podnieść ducha ludzkości. Śledząc wpływ ducha na stan fizyczny człowieka, odkryjemy prawdziwe źródła nędz materialnych, które w istocie są tylko następstwami głodu duchowego; pojmiemy nową tajemnicę Słowa, jego siłę materialną, jego działanie odżywcze. Stąd jeszcze nowy walny zrzut przeciw ludziom, co zatracili tajemnicę użycia tej siły: bo zaiste Słowo posiada siłę pożywną"[7].

 

10.

Stary Testament zna tylko jeden fenomen wcielenia, ale to on właśnie określa istotę człowieka i daje początek dziejom ludzkości. Dotyczy on stworzenia mężczyzny i kobiety, ich "stawania-się-ciałem". Fenomen ów opisuje Księga Rodzaju, wydobywając "stawanie-się-ciałem" człowieka na pierwszy plan, a zatem Biblia ujmuje cielesność, fakt, że człowiek pojawia się jako byt obleczony w ciało, za wydarzenie wielkiej wagi, jako problem wymagający wyjaśnienia. To prawda, że już w piątym dniu stworzenia wszelkie byty żyjące pojawiają się cieleśnie i wcześniej niż człowiek: "Potem Bóg rzekł: «Niechaj się zaroją wody od roju istot żywych, a ptactwo niechaj lata nad ziemią, pod sklepieniem nieba!» Tak stworzył Bóg wielkie potwory morskie i wszelkiego rodzaju pływające istoty żywe, którymi zaroiły się wody, oraz wszelkie ptactwo skrzydlate różnego rodzaju. Bóg, widząc, że były dobre, pobłogosławił je tymi słowami: «Bądźcie płodne i mnóżcie się, abyście zapełniały wody morskie, a ptactwo niechaj się rozmnaża na ziemi»"[8]. Ucieleśnione życie zwierząt i ludzi łączą zatem dwie zasadnicze cechy wspólne: rozrodczość i ruchliwość, ale nic ponadto.

Według Księgi Rodzaju życie ludzkie nie jest dane - jak zwierzętom - całkiem i od razu, lecz pojawia się raczej jako rezultat skomplikowanego procesu kombinacji lub syntezy pomiędzy duchem i materią, o czym powiada Księga w ustępie nazwanym w Biblii Tysiąclecia mianem "Drugiego opisu stworzenia człowieka" (Rdz 2, 5-7): "Gdy Pan Bóg uczynił ziemię i niebo, nie było jeszcze żadnego krzewu polnego na ziemi ani żadna trawa polna jeszcze nie wzeszła - bo Pan Bóg nie zsyłał deszczu na ziemię i nie było człowieka, który by uprawiał ziemię i rów kopał w ziemi, aby w ten sposób nawadniać całą powierzchnię gleby - wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą".

 

11.

"Jakżesz mówić o tajemnicach tego Słowa ludziom, którzy z uporem nie chcą wiedzieć najprostszych o nim rzeczy.

Dziś winniśmy wykazać wam, że Kościół urzędowy już nie rozumie nawet, co to jest Słowo, że zupełnie zatracił pojęcie i tradycję Słowa żywego i wystawił na pokusę brania Słowa za jedno z wyrazem, a rzeczy tych nie mieszano w czasach Kościoła pierwotnego.

Sprawa to doniosła dla wszystkich; nas, Słowian, dotyczy szczególniej. Słowianie - znaczy lud słowa, a raczej Słowa Bożego. Lud ten zachowuje dotąd czystą tradycję pojęcia Słowa, która u niego zawiera pojęcie świątobliwości i twórczej potęgi. Wierzy dotychczas, że dość jednego słowa, by ściągnąć lub odpędzić burze moralne i fizyczne, by zakląć ducha lub zdjąć zeń czar, który go pęta, by zadać ludziom cierpienia lub uleczyć ich, uzbroić ich lub rozbroić. U wszystkich ludów pozostało niejasne wspomnienie tej starodawnej potęgi Słowa; że jednak słudzy Pańscy już jej nie sprawują, uważa się ją za zatraconą lub oddaną na zawsze duchowi złego. Wszelki nadzwyczajny skutek sprawiony przez Słowo przejmuje nieuków zabobonną zgrozą, a drażni niedowiarstwo tych, których przyjęto nazywać uczonymi. Filozofowie i księża myślą, że teraz, jak za czasów faraonów, wszelki cud może być tylko złudzeniem lub czarami i że chyba tylko czarownicy i kuglarze mogą się temu oddawać. Natomiast Słowianie, jakkolwiek uznają działanie zła, wierzą przecież, że duch, co działał przez Mojżesza i cudotwórców chrześcijańskich, nie zatracił jeszcze swej wszechmocnej przewagi na ziemi. U nas nadzwyczajne skutki sprawione przez Słowo, ilekroć są zbawienne dla ludzkości, uważa się za dowód obecności Ducha Świętego.

To uczucie powszechne w ludzie poddało myślicielom szczerze słowiańskim wspaniałe teorie Słowa. Niech mi kto pokaże w jakimkolwiek dziele filozoficznym czy teologicznym określenie słowa dorównujące temu, jakie przed trzydziestu laty dał myśliciel polski [Stanisław] Potocki. Nie mam pod ręką pism Potockiego, ale przypominam sobie doskonale ich treść: «Słowo jest to kula złożona z dwóch półkul, z których jedna jest niewidoma, a druga materialna, jedna niebieska, a druga ziemska». Jest to dusza i ciało, cały człowiek[9].

[...] Słowo więc to ciało i duch stopione razem ogniem boskim przebywającym w człowieku. Jakżesz to możliwe, by samolub, niewolnik swego dobra materialnego, by pyszałek trawiony jałowymi robotami rozumu - mieli moc tworzyć takie Słowo? Skąd wezmą dość ognia, aby roztopić swoją zimną lub uwiędłą organizację tak, by mogli z niej dobyć kształty godne przyoblec ducha? Dlatego też ludzie, co tworzą i rozdają Słowo, pojawiają się rzadziej, niż można mniemać, a nawet liczba tych, co usiłują je tworzyć, nie jest wielka"[10].

 

12.

Stworzenie człowieka (haAdam w tekście hebrajskim) dokonuje się - według analizy przeprowadzonej przez Stéphane'a Mosèsa w studium Adam i Ewa[11] - w trzech etapach: pierwszy etap stworzenia polega na lepieniu czystej materii "prochu ziemi", pierwotnej gliny, substancji nieorganicznej, istniejącej przed pojawieniem się w człowieku "tchnienia życia", ale hebrajski termin nishmat had'm można również tłumaczyć jako "żywą duszę". Owo "tchnienie" pochodzi z transcendencji, łącząc w pewnym sensie człowieka z boską rzeczywistością. Trzeci etap dotyczy jednoczenia się obu sprzecznych elementów: materialnego i duchowego w byt ludzki, byt żyjący. Wdmuchnięcie "tchnienia życia" w pierwotną materię, z której byt ludzki został uformowany, przemienia go w żywe ciało. Obecność elementu duchowego wewnątrz materii nadaje ludzkiemu ciału swoistość, odróżniając je od ciała zwierząt. Nie dlatego, że ciało zwierzęce nie zawiera elementów właściwych życiu organicznemu, ponieważ w zwierzętach jako bytach żyjących również tkwi "żywa dusza" ("nefesh haya"), ale dusza zwierzęca - według tradycyjnych żydowskich komentatorów Księgi Rodzaju - zapewnia jedynie zdolność do życia wegetatywnego oraz umożliwia ruch, natomiast wyklucza poznanie intelektualne. Ciało człowieka, w przeciwieństwie do ciała zwierzęcia, porusza od środka "dynamika duchowa, to znaczy jemu tylko właściwa forma poznawania"[12].

 

13.

"Nieszczęśnik tak osaczony, dręczony cierpieniem fizycznym, musi wreszcie zadać sobie pytanie: Za cóż ja tyle cierpiałem? Czyżbym był więcej winien niż ci, co żyją i używają? Czym tylko bardziej nieszczęśliwy? Czy Bóg istnieje? Skoro tylko zada sobie to pytanie, a rozwiązać go nie może, już przepadł, musi zginąć; albowiem potrzebny mu Bóg, ale nie Bóg, ale nie Bóg abstrakcyjny czy też historyczny. Otóż filozofowie i księża dają nam dzisiaj już tylko Boga abstrakcyjnego lub historycznego. I nieszczęśliwiec woła wraz z poetą Garczyńskim:

...Gdzie jest Słowo, co się stało Ciałem?

Miłosierdzie księży, którzy odwiedzają zrozpaczonych konających, nie umie dać im innej rady prócz słów: «Cierp! Nieś swój krzyż, jak go niósł Pan Jezus i umieraj!» Umieraj! Księża mówią to samo, dosłownie to samo, co car rosyjski w swym słynnym katechizmie. Car mówi tam do naszych spółziomków: «Polacy, naśladujcie przykład Zbawiciela, który dał się ukrzyżować za panowania Tyberiusza, a nie dopuścił się nieposłuszeństwa, umierajcie!»

Czyż zapomniano, że Ukrzyżowany zmartwychwstał, że obiecał przyjść kiedyś w chwale i służebnikom swoim kazał zgotować mu królestwo? Gdyby ten Król zapowiedziany i oczekiwany od tylu wieków powrócił, zastałżeby służebników swoich przygotowanych na jego przyjęcie i gotowych do walki za niego, aby mu zapewnić zwycięstwo? Do zwycięstwa potrzebne istnienie wojska dzielnego i gotowego walczyć w razie potrzeby; gdzież jest to wojsko? Chyba że ktoś mniema tak, jak to utrzymują niektórzy księża, że Syn Człowieczy posługiwać się odtąd będzie jeno chmurami i piorunami, które oświetlą mu drogę i zwyciężą jego nieprzyjaciół. Wiarę tak niedorzeczną wymyślono, rozumiemy to, dla uśmierzenia niepokojów duchowieństwa. A jednak dzisiaj jest się czymś niepokoić"[13].

 

14.

W Biblii poznaje się ciałem i poprzez ciało, i takie poznawanie w żadnym wypadku nie jest niczym gorszym lub niższym od poznania intelektualnego, przeciwnie: poznanie cielesne jawi się jako model wszelkiej aktywności kognitywnej, o czym świadczy podwójny sens hebrajskiego czasownika "poznawać" ("lada'at"). Jeden sens odsyła do aktu zrozumienia, drugi do aktu płciowego. Mistyczna tradycja żydowska - o czym pisali zarówno Mosès, jak i Scholem, Benjamin oraz Rosenzweig - kładła bardzo silny nacisk na cielesną genezę poznania, na zakorzenienie wszelkiej działalności intelektualnej w doświadczeniu cielesności. Gershom Scholem, analizując seksualną symbolikę Zoharu, stwierdził, że u żydowskich mistyków asceza nigdy nie zdobyła rangi wartości religijnej, bowiem "zbyt głęboko tkwiło w nich pierwsze przykazanie Tory: «bądźcie płodni i mnóżcie się». Stąd zupełnie wyraźny i znaczący, a więc wart podkreślenia kontrast: mistyka nieżydowska, gloryfikująca i propagująca ascezę seksualną jako szczególną wartość, stosunek prawdziwie miłosny dostrzegała w miłości do Boga. Natomiast mistyka żydowska, nie ceniąca specjalnie ascezy seksualnej i nie dostrzegająca w małżeństwie ustępstwa na rzecz niedoskonałego ciała, ostatecznie tajemnicę płciowości odnalazła w samym Bogu"[14]. Kabaliści traktowali stosunki seksualne nie jako ustępstwo wobec słabości ciała, lecz jako drogę do tajemnic. Dla nich "prawdziwe małżeństwo" stawało się symbolicznym zjednoczeniem Boga z Szechiną. Scholem przypomniał mistyczną interpretację łączenia się mężczyzny z kobietą opisaną przez Józefa Gikatillę w rozprawie przypisywanej Mojżeszowi ben Nachmanowi i cieszącej się wielkim rozgłosem. Z pierwszego wersety czwartego rozdziału Księgi Rodzaju: "Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy" Gikatilla i wielu późniejszych kabalistów wysnuło wniosek, że "zbliżenie" oznacza "poznawanie", proces, nieprzerwaną realizację unio, połączenie Sophii ("Chochma") z Inteligencją ("Bina") w górnych sefirot, bądź też Króla z Szechiną w dolnych. Z tego względu Scholem stwierdził, że: "W nowej gnozie poznanie otrzymuje zawsze wzniosły odcień erotyczny. Jest to punkt często podkreślany w pismach kabalistycznych"[15]. W tradycji mistyki żydowskiej nawet najbardziej abstrakcyjne kategorie poznawcze odzwierciedlają somatyczną strukturę człowieka.

Podobnie Stéphane Mosès w Adamie i Ewie stwierdził, że w tradycji żydowskiej teorie poznania dotyczą osoby ludzkiej jako jedności psychicznej i somatycznej: "Struktury projektowane przez człowieka w stronę świata, by uczynić go czytelnym, nie odzwierciedlają jedynie ducha, lecz również jego ciało. Stąd kognitywna konieczność posługiwania się antropomorfizmami we wszelkim dyskursie dotyczącym Boga". Ową konieczność oddaje werset Księgi Hioba, często cytowany w tekstach o inspiracji kabalistycznej:

 

Potem me szczątki skórą odzieję,
I ciałem swym Boga zobaczę.
To właśnie ja Go zobaczę,
Moje oczy ujrzą, nie kto inny;
Moje nerki już mdleją z tęsknoty[16].

 

Życie ludzkie mieści się zatem pomiędzy czystą duchowością "boskiego tchnienia" i elementarną materią "prochu ziemi". Drugi rozdział Księgi Rodzaju opowiada o przezwyciężeniu pierwotnego podziału na ducha i materię, ponieważ każdą drobinę cielesności człowieka nasyca pierwiastek duchowy. "Boskie tchnienie" nie daje się od ciała oddzielić, lecz wnika w nie całkiem. Dzięki wdmuchnięciu ducha do materii powstaje nowa rzeczywistość, która w Biblii nazywa się nefesh. Nie wolno jej traktować jako zwyczajnego stopienia ducha i materii, ponieważ w nefesh ani duch, ani materia nie istnieją razem tak, jak istniały przedtem osobno: duch, przenikając ciało, staje się nefesh haya, bytem żyjącym, podobnie jak materia, od kiedy nawiedziło ją boże tchnienie, stała się substancją ożywioną. Stéphane Mosès: "Mamy więc w istocie do czynienia z formą ucieleśnienia ducha, «stawania-się-ciałem», z procesem formowania, dzięki któremu bytu ludzki objawia się w swej jedności"[17].

 

15.

Za co człowiek tak często na bliźnich uderza [?]
Bo póki jest człowiekiem ma w sobie część zwierza[18].

 

16.

Raszi, jedenastowieczny komentator siódmego wersetu drugiego rozdziału Księgi Rodzaju, zastanawiał się nad różnicą pomiędzy życiem "zwierząt domowych i dzikich bestii" a życiem ludzkim i sformułował klasyczną odpowiedź dotyczącą istoty nefesh: "życie człowieka jest życiem najbardziej żyjącym ze wszystkich rodzajów życia, ponieważ tkwi w nim zdolność pojmowania i mówienia". W aramejskim przekładzie Księgi Rodzaju sporządzonym w pierwszym lub w drugim wieku po Chrystusie przez Onkelosa czytamy: "Człowiek stał się duchem mówiącym", co oznacza, że "boże tchnienie" przenikające ludzkie ciało istnieje jako zasada intelektu. W chwili kiedy pierwotna materia stała się ciałem, człowiek po raz pierwszy zaistniał jako byt zdolny do poznawania. Raszi oddzielał w swym komentarzu pojmowanie i mówienie. Onkelos pojmował rozumienie i mowę jako zjednoczoną postać istnienia, różniącą życie człowieka od życia zwierząt.

Z Bogiem łączy człowieka tchnienie, to znaczy człowiek uczestniczy w boskości przez oddech umożliwiający poznawanie o tyle, o ile manifestuje się w słowie. Antropologia mistyczna, żydowska, ale również chrześcijańska kontynuująca linię Boehmego, bardzo silnie podkreślała zakorzenienie słowa w ciele, udział ciała w wytwarzaniu mowy. Mówi cały człowiek, nefesh haya byt bytujący, byt żywy i to żywy po człowieczemu, w boskim tchnieniu: człowiek jest słowem. To on i tylko on jest mówiącym ciałem. Tylko mówiące ciało pozwala cokolwiek poznać i pojąć, o czym śpiewa Dawid w Psalmie 84 (83):

 

Jak miłe są przybytki Twoje,
Panie Zastępów!
Dusza moja pragnie i tęskni
do przedsieni Pańskich.
Moje serce i ciało radośnie wołają
do Boga żywego[19].

 

17.

Opowieść o stworzeniu mówiącego ciała zawarta w siódmym wersecie drugiego rozdziału Księgi Rodzaju, czyli - wedle Mickiewicza - opowieść o stworzeniu Słowa, poprzedza wieść o stworzeniu mężczyzny i kobiety zawarta w dwudziestym siódmym wersecie pierwszego rozdziału Genezy: "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę".

W przekładzie francuskim cytowanym przez Mosèsa werset ten brzmi następująco: "Et Dieu créa l'etre humain à son empreinte, il créa à l'empreinte de Dieu, masculin et féminin il les créa", co po polsku należałoby oddać następująco: "I Bóg stwarzając człowieka piętno na nim swoje odcisnął, piętnem go swoim zaznaczył, męskie i kobiece stworzył". Czas nie dzieli stadia tworzenia ciała mówiącego od stadia tworzenia mężczyzny i kobiety, akt opisany w drugim rozdziale to nie następstwo tego, co się stało w rozdziale pierwszym, lecz odmienny aspekt tego samego działania.

Dwudziesty siódmy werset: "I Bóg stwarzając człowieka piętno na nim swoje odcisnął, piętnem go swoim zaznaczył, męskie i kobiece stworzył" potwierdza pierwotną jedność człowieka i to potrójnie, za każdym razem inaczej w każdej z trzech części biblijnej frazy. Mosès wyjaśnił, że tekst hebrajski jednoznacznie precyzuje, iż Bóg stworzył nie byt ludzki poszczególny, lecz rodzaj ludzki jako taki: hebrajskie słowo Adam nie zostało tu użyte jako imię własne, lecz jako nazwa rodzajowa, o czym świadczy poprzedzający imię rodzajnik ha: byt stworzony przez Boga nie jest indywiduum o imieniu Adam, lecz całym człowiekiem haAdam, który nie posiada wyodrębnionych cech płciowych, nie jest jeszcze ani mężczyzną, ani kobietą, co wcale nie oznacza, że jest bytem nijakim, ponieważ zawiera w sobie pierwotną dwoistość: "męskie i kobiece". Ta dwoistość odsyła do różnicy pomiędzy płcią i gatunkiem, nie dotyczy różnic seksualnych, lecz raczej opozycji pomiędzy dwoma sposobami bycia człowieka. Z tego względu nie należy wyobrażać sobie Adama z Księgi Rodzaju w postaci hermafrodyty, czyli osoby posiadającej seksualne właściwości mężczyzny i kobiety. Adam Genezyjski nie istnieje w czasoprzestrzeni antropologii, lecz metafizyki.

Adam w drugim rozdziale Księgi Rodzaju nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, lecz raczej i jednym, i drugim naraz. Opowieść o narodzinach różnicy seksualnej i oddzieleniu kobiety i mężczyzny przedstawia Księga Rodzaju w kolejnych wersetach (18-24). Stworzenie Adama jako "męskiego i żeńskiego" oraz stworzenie mężczyzny i kobiety rozdziela w Biblii opis "ogrodu Eden", w którym zamieszka haAdam, cały człowiek, jeden, choć już podwójny.

Opis rozdzielenia płciowego zawiera wiele komplikacji. Księga Rodzaju podejmuje dwukrotnie opowieść o narodzinach kobiety (Rdz 2, 18, a następnie Rdz 2, 21-24), a dwa etapy jej stworzenia - etapy w sensie mitycznym, a nie czasowym - przedziela epizod nadawania przez Adama imion wszystkim zwierzętom: "Potem Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę «istota żywa». I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.

Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział:

 

«Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z mego ciała!

Ta będzie się zwała niewiastą ('Isha'), bo ta z mężczyzny ('Ish') została wzięta».

 

Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem". Te same wersety Księgi Rodzaju podaję za Mosèsem - w przekładzie z francuskiego: "I Pan Bóg rzekł: «nie jest dobrze, żeby byt człowieczy był sam, uczynię mu partnerkę u jego boku». I Pan Bóg ulepił z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki niebieskie, przyprowadził je do Adama, by zobaczyć jak je ponazywa i za każdym razem kiedy Adam nazwie jakiś byt żyjący, ta nazwa stanie się jego imieniem. I Adam nadał imiona wszelkim zwierzętom i ptakom niebieskim i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale dla bytu człowieczego nie znalazł partnera u swego boku. I Pan Bóg pogrążył Adama w głębokim śnie, i wyjął jedno z jego żeber i zapełnił to miejsce ciałem. I Pan Bóg z żebra wyjętego z Adama uczynił kobietę i przyprowadził ją do niego. I Adam powiedział: «tym razem kość z kości moich i ciało z mego ciała, ta nazywać się będzie 'kobieta' ('Isha'), bo z mężczyzny ('Ish') została wzięta». Dlatego mężczyzna opuści ojca i matkę i zwiąże się ze swą żoną i staną się jednym ciałem"[20].

 

18.

"Jezus Chrystus obalił pogaństwo nie za pomocą chmur i błyskawic, ale przez apostołów i męczenników, przez ludzi z krwi i kości. Do tego, aby ustanowić swe królestwo, wezwie również ludzi. Ci, co cierpią i oczekują, są urodzonymi żołnierzami tego wojska. Kościół miał obowiązek zebrać ich w zastępy, karmić, ćwiczyć duchowo; a zamiast tego wszystkiego mówi im: Umierajcie! [21]

 

19.

Na początku biblijnej opowieści człowiek występuje jeszcze jako jedność absolutna, ale przecież nie jako samotny mężczyzna, któremu brakuje kobiety, chociaż tak sugeruje polski przekład Księgi Rodzaju. Pan Bóg rzekł, że nie jest dobrze, by cały człowiek (haAdam) był sam, to znaczy nie konkretny osobnik o imieniu Adam, ale - co mocno podkreśla Mosès - archetyp człowieka w podwójnym znaczeniu: archetyp rodu ludzkiego w łańcuchu wszelkich pokoleń i model cielesności ożywionej duchem, czyli "bożym tchnieniem". "haAdam" w hebrajskim oryginale, "Adam" we francuskim przekładzie Biblii, "mężczyzna" w tłumaczeniu polskim to jeden-i-ten-sam, bez podziału na "ja" i "ty" oraz "on" i "ona", choć taki podział zawisł już w powietrzu edeńskiego ogrodu.

Niezależnie od wielowiekowych interpretacji i dociekań mistyków i teologów, dlaczego tak się stało, że Pan Bóg zdecydował, że Adamowa jedność absolutna choć dwoista nie jest dobra, pojawienie się innego człowieka u boku i z boku Adama nie daje się uzasadnić inaczej niż poszukiwaniem alter ego, potrzebą działania, która w żyjącym ciele pojawiła się jako seksualność. Inaczej nie uda się wyjaśnić, dlaczego Adam szuka kogoś lub czegoś, co i tak w nim tkwi, ale szuka - bez słów - po to, by się połączyć w jedno znowu, choć inaczej. Zwierzęta, którym nadaje imiona, różnią się co prawda od niego, i to w sposób zasadniczy, ale nie są żyjącym ciałem.

Tylko ciało żyjące jako Słowo potrafi słowem nadawać imiona. Niektórzy rabini dopatrywali się podobieństw pomiędzy przyprowadzeniem do Adama zwierząt i ptaków oraz przyprowadzeniem do niego kobiety, sugerując, że w językowym działaniu Adama ujawnia się aktywność seksualna, a zatem pomiędzy seksualnością i mową istnieją silne więzi inicjacyjne. Epizod nadawania przez Adama imion zwierzętom, to znaczy sens tworzenia imion, przedzielający dwa opisy stworzenia kobiety, wskazuje na pasaż od możliwości działania do czynu jako aktu, z ciała żyjącego przemienia Adama w ciało żyjące i mówiące, wychylone ku czemuś innemu niż ono samo. Akt nazywania stanowi warunek zaistnienia Adama jako indywiduum, ale jednocześnie samo nazywanie nie wystarcza, bowiem Księga Rodzaju stwierdza, że "nie znalazł on partnera u swego boku". Pan Bóg rzekł, że tak nie jest dobrze i podwoił ciało żyjące, co z logicznego punktu widzenia wygląda na absurd, ponieważ Bóg nieskończony postanawia dzielić świat z kimś wobec niego zewnętrznym, ale z punktu widzenia etyki ten akt wycofania wypada pojmować jako gest najwyższej miłości Boga wobec człowieka, podobnie jak wypełnienie blizny adamowej ciałem po stworzeniu bliźniego, chociaż z dalszych rozdziałów Pisma wynika, ze samowystarczalność Ja podwojonego, ale istniejącego w jednym, mogłaby się okazać znacznie bardziej dla Adama korzystna niż jego przygody z tworem powstałym z zabliźnionej rany. Biblia sugeruje, że powołanie człowieka, w przeciwieństwie do losu zwierząt, nie ogranicza się jedynie do rozmnażania i ruchu, lecz wzywa do zrezygnowania z siebie na milczącą lub wysłowioną prośbę innego.

 

20.

Warunek bezpieczeństwa
Ten może deptać węże, głaskać lwy i tury,
Kto z siebie wyrwał żądło, rogi i pazury[22].

 

21.

W nazywaniu przez Adama zwierząt tkwiła pewna przemoc, a przynajmniej intencja zawłaszczenia, ponieważ zwierzęta nie posiadały z Adamem wspólnego języka i chociaż w Adamie tkwiły pewne właściwości zwierząt, różnił się od nich mocą nazywania. Adam nazywał, to znaczy nie rozmawiał. Dopiero pojawienie się żyjącego ciała kobiety jako ciała osobnego i jednocześnie podobnego spowodowało, że różnica potencjalna pomiędzy męskim i żeńskim przemieniła się w różnicę seksualną i zmieniła charakter mowy Adama. Wtedy po raz pierwszy Adam przemówił, a nie tylko nazywał: "Tym razem kość z kości moich i ciało z mego ciała...". Pomiędzy mężczyzną i kobietą ujawniła się różnica, ale odmienna i słabsza niż pomiędzy całym człowiekiem (haAdam) i zwierzętami, z którymi nie dzieli on wspólnego języka. Ta różnica zabliźnia się we wspólnej cielesności i cielesnej istocie samej mowy.

 

22.

"W sprawach moralnych i w sprawach boskich wszystko zależy od intencji. Nasza przyjaźń, nasza wdzięczność opierają się na intencji, jaką widzimy lub przypuszczamy u naszych przyjaciół i dobroczyńców. Zanim komuś zaufamy, staramy się upewnić co do jego intencji. Przewodniczy nam w tym nasze wyczucie moralne, zaród Boży w nas będący. Podobnież postępuje Bóg. Bóg odsłania swe tajemnice człowiekowi o tyle jedynie, o ile człowiek zasługuje na to czystością intencji, o której winny świadczyć jego uczynki. W tym względzie łatwo możemy osądzić samych siebie. [...] Kiedy intencja i siła połączą się z sobą w jednym duchu, staje się to czynem dokonanym. Człowiek tak działający jest prawdziwym autorem. U Rzymian «auctor» oznacza człowieka, który sprawia, pod którego kierunkiem rzecz jakaś została wykonana, nie zaś napisana, i który w ten sposób pomnaża, «auget», zasób rzeczy wykonanych. Ta właśnie realizacja daje jednocześnie człowiekowi powagę, prawdziwą powagę"[23].

 

23.

W opowiadaniu biblijnym ciało identyczne, choć podzielone, staje się słowem wyznaczającym cel: ponownego cielesnego zjednoczenia. Mężczyzna (Ish) sam nazywa kobietę (Isha) i jego nazywanie nie jest arbitralne, jak w wypadku zwierząt, lecz wynika z koniecznego stosunku pomiędzy logiką mowy i teksturą rzeczywistości. Ten akt nie zawiera w sobie żadnej przemocy i nie zniewala imieniem nazywanego bytu. Nazywającego i nazywaną łączy wspólność ciała i słowa. Jednym i drugim zaczynają się dzielić i w rozdzieleniu tkwi obietnica powtórnej jedności.

 

24.

Różnica
Dobry i zły zarówno chodzą za bliźnimi,
Jeden żeby ich żywił, drugi by żył nimi[24].

 

25.

Mickiewicz w obrzędowych próbach nowej poezji poniósł klęskę, bo nikt ze śmiertelnych nie podoła próbom stworzenia-odtworzenia "całego człowieka", o czym mówią kolejne rozdziały Księgi Rodzaju. "Czystość intencji" nie wystarczyła. W swą ostatnią Podróż na Wschód Adam wyruszył jak złamany starzec.

Nie potrafię ocenić, czy czynił dobrze, czy źle, raczej czynił i dobrze, i źle, zapominając na długie miesiące o aforyzmie Różnica zapisanym pośród Zdań i uwag w roku 1834 lub 1835, kiedy jeszcze nie przypuszczał, jaką cenę przyjdzie mu płacić za nieodległe już w czasie "zamachy na wszystkość".

Nie potrafię i oceniać Adama nie mam prawa, choć wiem, że uzurpatorów od "nowego człowieka" i Mickiewicza marzącego o "całym człowieku" dzieli różnica przepastna.


Przypisy (gwiazdka na końcu oznacza powrót do tekstu):
[1] Ewangelia Tomasza, 7, cyt. za: Evangelies apocryphes réuni et présentés par France Quérié, Paris 1983, s. 166. Warto przypomnieć, że Ewangelia Tomasza została przełożona na polski dwukrotnie. Por.: Ewangelia Tomasza, przekład A. Dembska i W. Myszor, wstęp, komentarz i opracowanie W. Myszor, Katowice 1992; Ewangelia według Tomasza, przekład T. Terlecki, maszynopis powielony. Por. także: L. Kolankiewicz, Samba z bogami. Oda antropologiczna, Warszawa 1995. * 
[2] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska, Kurs trzeci, Wykład II, w: Dzieła. Wyd. Jubileuszowe, opr. J. Krzyżanowski, Warszawa 1955, t. 11, s. 23-24. * 
[3] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs czwarty. Wykład VII, wyd. cyt., t. 11, s. 399. * 
[4] Por. E. Hoffman-Piotrowska, Teatralizacja życia w Kole Sprawy Bożej, "Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza", 1995, t. XXX, s. 131-150. Por. również K. Rutkowski Xiężniczka. Rola Xawery Deyel w rodzinie Mickiewiczów, Lublin 1999; tenże: Kiedy ciało było słowem. Kilka uwag o czynieniu poezji, "Kresy" 1998, nr 36. * 
[5] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs czwarty. Wykład VI, wyd. cyt., s. 383-384. * 
[6] Mickiewicz, zgodnie ze swym zwyczajem, dokonał - delikatnie mówiąc - parafrazy słów wstępu do I części Nie-Boskiej... odnoszących się do "Poezji, matki Piękności i Zbawienia". Krasiński sformułował je następująco, nie bez gorzkiej ironii, której Mickiewicz zaciekle wszak nienawidził: "Błogosławiony ten, w którym zamieszkałaś, jako Bóg zamieszkał w świecie" (Z. Krasiński, Nie-Boska komedia, Warszawa-Kraków 1956, s. 5). * 
[7] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs czwarty. Wykład VII, wyd. cyt., s. 410-411. * 
[8] Rdz I, 20-22. Przekład ks. Cz. Jakubiec. Wszystkie cytaty z Biblii wg: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych. Opracował zespół biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich (Biblia Tysiąclecia), Poznań-Warszawa 1980, wyd. 3, poprawione. * 
[9] W Objaśnieniach wydawcy do Literatury słowiańskiej czytamy, że w rozprawie Potockiego O wymowie i stylu (Warszawa 1815, t. I, s. 3) "są zdania o zbliżonym znaczeniu". Wystarczy przeczytać fragment o rzekomo "zbliżonym znaczeniu", cytowany przez wydawcę prelekcji paryskich za Potockim, by pojąć, że Mickiewicz teorię słowa Potockiego wymyślił. Potocki - którego tożsamości nie mogli ustalić współcześni (w odpisie stenogramu sporządzonym przez Januszkiewicza Potocki nie ma imienia, w innym odpisie i w sprawozdaniu "Dziennika Narodowego" Potocki nazywa się Ignacy, w wydaniu francuskim nosi imię Jan, w kopiach Wrotnowskiego Stanisław) - nie napisał niczego o związkach ciała, duszy i słowa w sensie Mickiewiczowskim, lecz powtórzył powszechnie znaną opinię gramatyków i retorów, że: "Wymowa z dwóch walnych składa się działów. Myśli są jej duszą, mowa postacią i ciałem". * 
[10] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs czwarty. Wykład VII, wyd. cyt., s. 396-397, 398. * 
[11] Por.: S. Mosès, Adam et Eve, w: L'Eros et la Loi. Lectures bibliques, Paris 1999. Studiom Stéphane'a Mosèsa moje rozważania zawdzięczają więcej, niż potrafią odnotować przypisy. Uczonemu z Jerozolimy zawdzięczam swą skromną wiedzę o obu Testamentach; dostarczyły mi jej również lektury dzieł Paula Ricoeura, André LaCoque'a i Gershoma Scholema. * 
[12] S. Mosès, op. cit., s. 11. * 
[13] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs czwarty. Wykład VIII, wyd. cyt., s. 414-415. * 
[14] G. Scholem, Mistycyzm żydowski i jego główne kierunki, przekład I. Kania, Warszawa 1997, s. 291-292. * 
[15] Tamże, s. 292. * 
[16] Hi, 19, 26-27, przekład: ks. W. Borowski. * 
[17] S. Mosès, op. cit., s. 1. * 
[18] A. Mickiewicz, Skąd wojna. Redakcja brudnopisowa aforyzmu ze Zdań i uwag zatytułowana tak jak wersja przeznaczona do druku. Por.: rkps, Muzeum Mickiewicza w Paryżu, sygn. 32, k. 3. Por. także: A. Mickiewicz, Dzieła wszystkie, Wyd. Rocznicowe 1798-1998, t. I, oprac. Cz. Zgorzelski, Warszawa 1993, cz. 3, s. 29, 186. * 
[19] Ps 84, 2-3, przełożyli o. A. Jankowski OSB i ks. L. Stachowiak. * 
[20] S. Mosès, op. cit., s. 19-20. * 
[21] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs czwarty. Wykład VIII, wyd. cyt., s. 415. * 
[22] A. Mickiewicz, Zdania i uwagi ogłoszone przez poetę, w: Dzieła wszystkie, Wyd. Rocznicowe 1798-1998, t. I, oprac. Cz. Zgorzelski, Warszawa 1993, cz. 3, s. 29, 185. * 
[23] A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs czwarty. Wykład IX, wyd. cyt., s. 424, 426. * 
[24] A. Mickiewicz, Zdania i uwagi..., wyd. cyt., t. I, cz. 3, s. 29, 188. * 

Sfinx